Bunt dwulatka to ogromny straszak
na rodziców noworodków, już od pierwszych miesięcy słyszysz od rodziny i
znajomych, że jak przyjdzie ten straszliwy bunt, to dopiero zobaczysz, co to
znaczy mieć dziecko. Rozpanoszył się ten bunt, podporządkował sobie
przestraszonych rodziców i podjada te „prawdy objawione” przekazywane od lat. A
ja Wam powiadam, że buntu nie ma J
Chyba, że naturalny etap rozwoju chcecie sobie tak przerażająco nazwać, to
śmiało J
To prawda, określenie „bunt dwulatka” przyjęło się bardzo szeroko i mam wrażenie, że dla wielu rodziców stało się zbawieniem. Dlaczego? Dlatego, że w końcu mogą „na coś zgonić” te niegrzeczne zachowania swoich dzieci. Bo w towarzystwie i miejscach publicznych mogą spokojnie rzucić hasło „Tak, to normalka, teraz ciągle krzyczy, płacze, wymusza, ma bunt dwulatka”. Takie przekonania po pierwsze krzywdzą dzieci, a po drugie utrudniają relację między rodzicem a dzieckiem. Czy nie brzmi zupełnie inaczej zdanie: „Zachowuje się tak, bo jest teraz w trudnym momencie swojego rozwoju, nie potrafi jeszcze zapanować nad swoimi emocjami”? Ten etap 1,5 - 3 lata to po prostu ogromny skok rozwojowy, związany z rozwojem mowy, emocji, samoświadomości. Towarzyszy mu silna niestabilność emocjonalna, impulsywność, płaczliwość oraz szybkie wybuchy histerii. Dzieci nie są niegrzeczne celowo i na złość. Każde trudne zachowanie naszego dziecka to komunikat dla nas „Mamo, Tato, coś się dzieje, nie radzę sobie z tym, pomóż mi”.
Dominika
Świetnie, że poruszyłaś ten aspekt. Dawanie dziecku możliwości wyboru to jest coś, o czym mówię rodzicom zawsze i wszędzie. To jest jedna z tych magicznych metod, która działa, naprawdę! Dzieci uwielbiają podejmować decyzje. Mają wtedy poczucie, że ich zdanie też się liczy, że mają realny wpływ na swoje życie. Jeśli zamiast wydawania kolejnego polecenia, zapytamy i weźmiemy pod uwagę zdanie naszego malucha, jego opór znacznie zmaleje i będzie on zdecydowanie chętniej z nami współpracował. Pamiętajmy jednak, aby ten wybór zawsze ograniczyć do maksimum dwóch możliwości „to czy to”. Więcej opcji spowoduje zamieszanie, spowolni oraz utrudni dziecku podjęcie decyzji.
Dominika
Musimy pamiętać, że u takich małych dzieci procesy pobudzenia górują nad procesami hamowania. Oznacza to, że łatwo im się w emocjach i zachowaniu rozpędzić, ale już trudniej wyhamować i się uspokoić. Dzieci nie uspokoją się szybko, a już tym bardziej bez naszej pomocy, ponieważ nie mają jeszcze takich umiejętności. W trudnych sytuacjach, gdzie ogarniają je silne emocje, to my jesteśmy źródłem spokoju i cierpliwości. Jeśli rodzic będzie krzyczał
i się denerwował, że dziecko wpada w histerię, spowoduje to tylko nakręcenie się koła złości i frustracji. Nasze maluchy chłoną emocje od nas, chłoną ten „dramat”, który tworzymy. Dopóki my nie będziemy spokojni, nasze dzieci również takie nie będą.
___________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :)
JEGO WYSOKOŚĆ BUNT
Mniej więcej około drugiego roku
życia w układzie nerwowym małego człowieka zachodzą wielorakie i liczne zmiany,
zapewniam, że nie jest to tak, że przychodzi Bunt do malucha i mówi: „Od teraz
będziesz zły, idź i dewastuj świat i nerwy rodziców”. Mały człowiek szuka
własnego „ja” – tak można najkrócej określić to, co wielu nazywa tym sławetnym
buntem. Uczy się dopiero wyrażać swoje emocje, z którymi sobie nie radzi, bo
jeszcze tego nie potrafi. Dorośli często mają ogromne problemy z radzeniem
sobie z emocjami, a co dopiero taki maluch. Ich zachowanie bez przerwy oscyluje
między arogancką niezależnością, a wieszaniem się rodzicowi na szyi. Buntując
się wyznacza swoje granice, swoją odrębność, a to ma kolosalne znaczenie dla
jego rozwoju. Ma dużą potrzebę sprawdzenia wszystkiego, dotknięcia,
posmakowania, ale nie potrafi przewidzieć konsekwencji, np. jak zbije słoik, to
może się skaleczyć, bo kawałki szkła są ostre. On tego nie wie, dlatego „kłóci
się” z Tobą o ten słoik, że musi go mieć tu i teraz, jeśli mu go nie dasz z
odwiecznym „nie bo nie” – przegrałeś.
Jeśli Twoim ulubionym słowem
będzie „nie”, a zabraniał będziesz 98% rzeczy, które go ciekawią – przegrałeś.
Jeśli nie postarasz się nawiązać
z nim dialogu i zrozumieć o co mu chodzi to znów – przegrałeś.
DominikaTo prawda, określenie „bunt dwulatka” przyjęło się bardzo szeroko i mam wrażenie, że dla wielu rodziców stało się zbawieniem. Dlaczego? Dlatego, że w końcu mogą „na coś zgonić” te niegrzeczne zachowania swoich dzieci. Bo w towarzystwie i miejscach publicznych mogą spokojnie rzucić hasło „Tak, to normalka, teraz ciągle krzyczy, płacze, wymusza, ma bunt dwulatka”. Takie przekonania po pierwsze krzywdzą dzieci, a po drugie utrudniają relację między rodzicem a dzieckiem. Czy nie brzmi zupełnie inaczej zdanie: „Zachowuje się tak, bo jest teraz w trudnym momencie swojego rozwoju, nie potrafi jeszcze zapanować nad swoimi emocjami”? Ten etap 1,5 - 3 lata to po prostu ogromny skok rozwojowy, związany z rozwojem mowy, emocji, samoświadomości. Towarzyszy mu silna niestabilność emocjonalna, impulsywność, płaczliwość oraz szybkie wybuchy histerii. Dzieci nie są niegrzeczne celowo i na złość. Każde trudne zachowanie naszego dziecka to komunikat dla nas „Mamo, Tato, coś się dzieje, nie radzę sobie z tym, pomóż mi”.
POZYTYWNY BUNT
W tym wszystkim chodzi o to, że
jeśli nazywasz to buntem, to potraktuj go jako coś pozytywnego, naturalnego,
jako etap w drodze. Nie demonizuj tego na siłę
i nie czekaj na apokalipsę, bo córka sąsiadki takową urządziła. Każde dziecko jest inne, każde inaczej reaguje na nagłe zmiany, każde ma inny charakter i inaczej sobie radzi, poza tym kwestia temperamentu, a przede wszystkim genów.
i nie czekaj na apokalipsę, bo córka sąsiadki takową urządziła. Każde dziecko jest inne, każde inaczej reaguje na nagłe zmiany, każde ma inny charakter i inaczej sobie radzi, poza tym kwestia temperamentu, a przede wszystkim genów.
Problem stanowi podejście, nie
traktuj tego jak pójście na wojnę i regularne pacyfikowanie przeciwnika, bo
dziecko nie jest twoim wrogiem, a Ty nie jesteś dyktatorem. Jeśli zakładasz, że
teraz to „Pokażę Ci kto tu rządzi” i z zasady zaczynasz dziecko pacyfikować i
traktować jak poddanego, czy jeńca wojennego to będziesz mieć w domu regularną
wojnę z mnóstwem bitew, niesprawiedliwie wygranych przez silniejszego i
większego. Masz być przewodnikiem i strzec bezpieczeństwa, a nie bawić się w
żandarma, zamykając małego człowieka
w ciasnych ramach wolności.
w ciasnych ramach wolności.
Dominika
Wszystko zawsze zaczyna się w naszej głowie. Przyciągamy to, o czym myślimy. Jeśli z góry coś określimy, ocenimy i nastawimy się negatywnie, zadziała tutaj efekt samospełniającego się proroctwa. Bardzo często pracuję z rodzicami właśnie nad zmianą podejścia. Mocno zachęcam do spojrzenia na swoje dziecko i jego zachowania z zupełnie innej perspektywy – nie oceniającej i krytykującej, lecz pełnej otwartości i chęci wsparcia tego małego człowieka w tym co przeżywa i jak sobie z czymś radzi lub właśnie nie radzi.
Wszystko zawsze zaczyna się w naszej głowie. Przyciągamy to, o czym myślimy. Jeśli z góry coś określimy, ocenimy i nastawimy się negatywnie, zadziała tutaj efekt samospełniającego się proroctwa. Bardzo często pracuję z rodzicami właśnie nad zmianą podejścia. Mocno zachęcam do spojrzenia na swoje dziecko i jego zachowania z zupełnie innej perspektywy – nie oceniającej i krytykującej, lecz pełnej otwartości i chęci wsparcia tego małego człowieka w tym co przeżywa i jak sobie z czymś radzi lub właśnie nie radzi.
BUNTOWNIK Z WYBORU?
To już nie jest bezwolny
noworodek, ani Twoja „własność”, to odrębny człowiek, który właśnie ustanawia
swoją indywidualność, chce o sobie decydować i chce żebyś liczył się z jego
wyborem. Zamiast kolejnego „nie” na awanturę przy śniadaniu, zapytaj go o
zdanie, dając wybór „Chcesz parówki, czy jajka?” Daje mu to poczucie, że jest
współdecydującym w wyborze tego, co de facto będzie jadł on sam. Pozostawianie
wyboru między konkretnymi rzeczami, pozwala załagodzić spory. Łatwiej zapytać
czy chce założyć trampki, czy adidasy, albo czy zabieramy żółtą piłkę czy
czerwoną, czy chce iść na plac zabaw, czy do parku. Jego wybory dla Ciebie
większego znaczenia nie będą mieć, a dla niego to ogromna radość i poczucie, że
on decyduje. Nie mówię tu oczywiście o wyborze, czy chcesz spaść z czwartego
piętra ze schodów, czy z drugiego, bo to Ty rodzicu tu właśnie stawiasz granice
bezpieczeństwa z pełna konsekwencją. Stawiaj granice i zakazy tam, gdzie
widzisz zagrożenie zdrowia bądź życia, ale nie walcz na siłę, żeby było po
Twojemu w przypadku smaku jogurtu, który ma zjeść.
I pokrój mu te kanapki w trójkąty jeśli kwadrat akurat teraz nie jest jego ulubiona figurą.
I pokrój mu te kanapki w trójkąty jeśli kwadrat akurat teraz nie jest jego ulubiona figurą.
Dominika
Świetnie, że poruszyłaś ten aspekt. Dawanie dziecku możliwości wyboru to jest coś, o czym mówię rodzicom zawsze i wszędzie. To jest jedna z tych magicznych metod, która działa, naprawdę! Dzieci uwielbiają podejmować decyzje. Mają wtedy poczucie, że ich zdanie też się liczy, że mają realny wpływ na swoje życie. Jeśli zamiast wydawania kolejnego polecenia, zapytamy i weźmiemy pod uwagę zdanie naszego malucha, jego opór znacznie zmaleje i będzie on zdecydowanie chętniej z nami współpracował. Pamiętajmy jednak, aby ten wybór zawsze ograniczyć do maksimum dwóch możliwości „to czy to”. Więcej opcji spowoduje zamieszanie, spowolni oraz utrudni dziecku podjęcie decyzji.
ZASADA WZAJEMNOŚCI
To jest bardzo prosta zależność –
jeśli podchodzisz do dziecka pokojowo,
z ogromną cierpliwością (tak, wiem, to towar deficytowy, ale rezerwy czasem okazują się jakby były z gumy;)) i zrozumieniem tego, co się z nim dzieje, to łatwiej Wam wszystkim przez to przejść. Ale jeśli zaczynasz domową dyktaturę
i tresurę, walcząc o każda pierdołę, to pamiętaj – na tym etapie dziecko jest kalką, kopiuje zachowania rodziców więc nie dziw się, że będzie w stosunku do Ciebie zachowywało się z taką samą agresją i złością, ono po prostu odda Ci Twoje własne emocje, a Twój dom przez pewien czas będzie polem bitwy. Po co Ci to? Mało masz bałaganu na co dzień?
z ogromną cierpliwością (tak, wiem, to towar deficytowy, ale rezerwy czasem okazują się jakby były z gumy;)) i zrozumieniem tego, co się z nim dzieje, to łatwiej Wam wszystkim przez to przejść. Ale jeśli zaczynasz domową dyktaturę
i tresurę, walcząc o każda pierdołę, to pamiętaj – na tym etapie dziecko jest kalką, kopiuje zachowania rodziców więc nie dziw się, że będzie w stosunku do Ciebie zachowywało się z taką samą agresją i złością, ono po prostu odda Ci Twoje własne emocje, a Twój dom przez pewien czas będzie polem bitwy. Po co Ci to? Mało masz bałaganu na co dzień?
Niestety, czy chcesz tego, czy
nie – tutaj również sprawdza się zasada, że otrzymujesz dokładnie to, co
wysyłasz w świat.
Dominika
Musimy pamiętać, że u takich małych dzieci procesy pobudzenia górują nad procesami hamowania. Oznacza to, że łatwo im się w emocjach i zachowaniu rozpędzić, ale już trudniej wyhamować i się uspokoić. Dzieci nie uspokoją się szybko, a już tym bardziej bez naszej pomocy, ponieważ nie mają jeszcze takich umiejętności. W trudnych sytuacjach, gdzie ogarniają je silne emocje, to my jesteśmy źródłem spokoju i cierpliwości. Jeśli rodzic będzie krzyczał
i się denerwował, że dziecko wpada w histerię, spowoduje to tylko nakręcenie się koła złości i frustracji. Nasze maluchy chłoną emocje od nas, chłoną ten „dramat”, który tworzymy. Dopóki my nie będziemy spokojni, nasze dzieci również takie nie będą.
BUNT CIERPLIWOŚCI
Różni Was na tym polu stopień
cierpliwości - ono musi już natychmiast i nie dlatego, że jest złe czy
rozpuszczone, na tym etapie, nie ogarnia jeszcze czasu, nie umie czekać.
Tłumacz mu za każdym razem, że za chwilę pójdziesz się bawić, za chwilę podasz
mu to jabłko, za chwilę…tłumacz i proś, żeby poczekał, ale nie oszukuj, jeśli
obiecałeś „za chwilę” dać mu jakiś przedmiot to daj, idź się pobawić, czy
cokolwiek innego. Nie rzucaj obietnic bez pokrycia. Nauczysz go tym sposobem z
czasem cierpliwości. Konsekwentnie, bez złości, znosząc wszystkie
„niedogodności”, przyjdzie dzień, że powiesz mu” „Poczekaj, za chwilę przyniosę
Ci sok”, a on bez wrzasków będzie w napięciu czekał, bo wie, że opłaci się, że
dostanie, że Ty nie jesteś kłamcą, więc nie ma sensu wymuszać wrzaskiem
zaspokojenie swojej potrzeby.
Dominika
Faktycznie, dzieci w tym wieku nie rozumieją jeszcze pojęcia czasu, nie wiedzą co to znaczy „za chwilę” czy „za 5 minut”, muszą się tego nauczyć, jak wszystkiego innego 😉 Zachęcam, aby wyznaczać dziecku konkretne odniesienia, np. zamiast „Za 10 minut wyłączę Ci tą bajkę” można powiedzieć „Jak skończy się ta bajka to ją wyłączam” lub zamiast „Za chwilę dam Ci soczek” można powiedzieć „Dam Ci soczek jak skończę zmywać”. Pomocną w nauce cierpliwości jest również praca z dźwiękiem, np. włączamy alarm w telefonie, który ma zadzwonić za 30 sekund albo za minutę
i mówimy, że coś się zadzieje wtedy, kiedy dziecko usłyszy ten dźwięk – wówczas maluch wie konkretnie na co czeka. Jeśli dziecko będzie fajnie podążało za tą metodą i granice jego cierpliwości będą się wydłużać, można stopniowo zwiększać czas oczekiwania na alarm.
Faktycznie, dzieci w tym wieku nie rozumieją jeszcze pojęcia czasu, nie wiedzą co to znaczy „za chwilę” czy „za 5 minut”, muszą się tego nauczyć, jak wszystkiego innego 😉 Zachęcam, aby wyznaczać dziecku konkretne odniesienia, np. zamiast „Za 10 minut wyłączę Ci tą bajkę” można powiedzieć „Jak skończy się ta bajka to ją wyłączam” lub zamiast „Za chwilę dam Ci soczek” można powiedzieć „Dam Ci soczek jak skończę zmywać”. Pomocną w nauce cierpliwości jest również praca z dźwiękiem, np. włączamy alarm w telefonie, który ma zadzwonić za 30 sekund albo za minutę
i mówimy, że coś się zadzieje wtedy, kiedy dziecko usłyszy ten dźwięk – wówczas maluch wie konkretnie na co czeka. Jeśli dziecko będzie fajnie podążało za tą metodą i granice jego cierpliwości będą się wydłużać, można stopniowo zwiększać czas oczekiwania na alarm.
Moim gościem była Dominika
Słowikowska, psycholog, mama Miłosza oraz kreatorka inicjatywy „Pomogę Ci Mamo”. Dominika pomaga innym Mamom zrozumieć zachowania dzieci w wieku 0-3
lata, oraz wskazuje drogę prowadzącą do rozwiązania pojawiających się
trudności, które często są nieodłącznym elementem macierzyństwa. W ramach
swojej działalności Dominika wspiera również Mamy w ich nowej roli, oraz pomaga
im odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Jeśli masz jakiekolwiek pytania lub
wątpliwości związane z Twoim dzieckiem lub po prostu z byciem Mamą, serdecznie
polecam kontakt
z Dominiką. Wystarczy kliknąć tu ---------à http://www.pomogecimamo.pl/
z Dominiką. Wystarczy kliknąć tu ---------à http://www.pomogecimamo.pl/
___________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :)
Ten etap mam dawno za sobą ... choć przyznam, że wróciłabym do tych czasów sprzed 18 lat...
OdpowiedzUsuńTen "bunt dwulatka" mamy już w domu od dwóch lat i dla mnie to jest właśnie taki okres rozwoju, kiedy dziecko po prostu chce czego innego niż rodzice, i tyle. A że jest w końcu odrębną osobą, to przecież może chcieć, to normalne. My staramy się rozumieć emocje, wyłapywać punkty zapalne i jakoś je obchodzić, bo naprawdę te wybuchy po kilka razy dziennie są trudne do zniesienia. Najtrudniejsze dla mnie w tym procesie dojrzewania syna jest zachować spokojną głowę, nie zareagować wybuchem, kiedy on wybucha po raz nty, tylko cierpliwie to z nim przetrwać. Dla mojego otoczenia jestem matką, co daje sobie wejść na głowę, bo jak to on może tak piszczeć, a ty nic. Kiedyś wybuchające złością dziecko zamykało się w ciemnym pokoju, żeby się wykrzyczało i uspokoiło, a ono miało aż konwulsje z gniewu (takie niedobre!). Dobrze, że czasy się zmieniają i podejście do dzieci zaczyna przypominać podejście do wolnych ludzi a nie własnych niewolników. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa też pewnie jestem postrzegana jako ta, która nie umie sobie z dzieckiem poradzić i której wchodzi na głowę, ale mam to w...nosie ;)
UsuńŚwietny wpis <3 Właśnie to jest najgorsze - mieć opcję zrzucenia zachowania dziecka na "bunt dwulatka" i przechodzić obojętnie :( Ola M
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) Dokładnie tak, najbardziej wkurza mnie, jak rodzice wszystko zwalają na bunt i jeszcze posądzają swoje dzieci o manipulacje i celowe, złośliwe zachowania :/
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń