DZIECIĘCA PORÓWNYWARKA
Wiecie, co powinno być surowo karane?
Porównywanie dzieci w
pakiecie z „dobrymi” radami.
Zapytacie: dlaczego?
Ano dlatego, że KAŻDE dziecko
jest INNE i rozwija się w swój indywidualny sposób i mało go obchodzi, że córka
sąsiadki tańczyła walca jak miała
10 miesięcy, a syn szwagra zaczął mówić trzynastozgłoskowcem jak skończył rok.
10 miesięcy, a syn szwagra zaczął mówić trzynastozgłoskowcem jak skończył rok.
Niestety, ale zauważyłam, że wraz z
odcięciem pępowiny traci się też prawo do spokojnego wychowywania SWOJEGO
dziecka, a zyskuje pokaźne grono doradców i kontrolerów rozwoju i jakości wychowania
TWOJEGO dziecka. Otaczają Cię z każdej
strony, osaczają, wysysają energię i radość życia, budując coraz większy
kopiec frustracji.
„Wirtualne” koleżanki z Internetu chętnie Ci wytkną wszelkie
błędy jakie popełniasz, czyli w sumie całe Twoje macierzyńskie życie, bo
złożone jest ono przecież wyłącznie z
masy błędów, nie ma się co oszukiwać.
„Życzliwe” koleżanki
z placu zabaw, czy sąsiedztwa chętnie na każdym kroku wyrażą „troskę” o Twoje
dziecko, w postaci ociekających lukrem pytań:
„ Ojej, to Twój maluszek, jeszcze nie raczkuje? Na pewno ma obniżone
napięcie mięśniowe, trzeba rehabilitować, oj, jak strasznie już Ci współczuję”.
Na pewno...w końcu każda matka po porodzie zyskuje wiedzę medyczną ze wszystkich
specjalizacji. Jeśli jeszcze doktoryzuje się nad swoim dzieckiem, to dużo
zdrowia życzę, ale nad moim sobie zwyczajnie nie życzę.
Bezdzietne koleżanki, które wiedzą zdecydowanie lepiej niż
Ty, jak powinnaś dane problemy rozwiązywać i wiedzą też, że one nigdy tak by się
nie zachowały, a syn znajomej to miał zupełnie inaczej i to na pewno było
lepsze od tego, co Ty robisz. Łatwo się mówi, bo póki nie miałam dziecka, to
równie łatwo mi się o tym myślało J
Wszystkie inne matki, które wychowanie dziecka mają za sobą
i postanawiają naprawić świat, uparcie ucząc Cię swoich metod, które są jedyne, właściwe i skuteczne, bo Ty wszystko robisz źle i nie masz pojęcia
o tym. Może i nie mam, ale uczę się SWOJEGO dziecka i podejmuję WŁASNE wybory.
i postanawiają naprawić świat, uparcie ucząc Cię swoich metod, które są jedyne, właściwe i skuteczne, bo Ty wszystko robisz źle i nie masz pojęcia
o tym. Może i nie mam, ale uczę się SWOJEGO dziecka i podejmuję WŁASNE wybory.
Wiesz jak łatwo można skrzywdzić dziecko i go zablokować, porównując ciągle do innych?
Sama czasem popełniałam błąd, chcąc „popędzić” moje dziecko
np. kiedy niebardzo chciał leżeć na brzuchu. Wmawiano nam różne ”nieprawidłowości” z przerażającym dla mnie obniżonym napięciem mięśniowym i
wizją rehabilitacji. Czytałam sporo i obserwowałam dziecko, czy osiąga kolejne
poziomy umiejętności w rozwoju i martwiłam się
i złościłam w sobie, że coś jest nie tak. Trafiliśmy do rehabilitanta,
w poczekalni zobaczyłam dzieci naprawdę wymagające pomocy, nawet mi się głupio zrobiło przez chwilę, że przyszliśmy zawracać głowę ze zdrowym dzieckiem.
i złościłam w sobie, że coś jest nie tak. Trafiliśmy do rehabilitanta,
w poczekalni zobaczyłam dzieci naprawdę wymagające pomocy, nawet mi się głupio zrobiło przez chwilę, że przyszliśmy zawracać głowę ze zdrowym dzieckiem.
Rehabilitant wtedy nam powiedział bardzo
ważną rzecz, że nie ma czegoś takiego jak właściwy moment na cokolwiek, jeśli
jest w magicznej tabelce napisane, że dziecko raczkuje w 8 miesiącu życia, to
bierze się poprawkę trzech miesięcy – może to zacząć robić 3 miesiące wcześniej
ale
i 3 miesiące później. Nie wiedzieć czemu gloryfikowane są dzieci zaczynające robić coś bardzo wcześnie, a poganiane i uważane za nienormalne te, które robią to później, przecież i dla jednego i dla drugiego to ta sama prawidłowość rozwoju, indywidualne prawidłowe tempo.
i 3 miesiące później. Nie wiedzieć czemu gloryfikowane są dzieci zaczynające robić coś bardzo wcześnie, a poganiane i uważane za nienormalne te, które robią to później, przecież i dla jednego i dla drugiego to ta sama prawidłowość rozwoju, indywidualne prawidłowe tempo.
Już kiedyś pisałam a propos noszenia na rękach, że dzieci same wiedzą kiedy dany etap się kończy, a zaczyna kolejny,
kiedy są gotowe na następny stopień wtajemniczenia. Tyczy się to też kwestii
używania smoczka, karmienia piersią,
samodzielnego zasypiania, raczkowania, chodzenia, mówienia…
".....I NIC NIE ZROBISZ"
„Nie noś bo się przyzwyczai i nic nie zrobisz”, „Nie biegnij
do niego, musi się nauczyć sam bawić i powinien już sam się sobą zająć, bo nic
nie zrobisz”, „Jak Ci wejdzie na głowę, to będzie wymuszał Twoja ciągłą
uwagę i nic nie zrobisz”.
Mogłabym tego
sporo wymieniać, ale wspólnym mianownikiem jest sformułowanie - NIC NIE ZROBISZ.
Może i nie zrobię w komfortowych warunkach. Nie raz zdarzało mi się gotować
obiad jedną ręką, bo na drugiej wisiało moje dziecko, czy w locie dopijać kawę
albo na maksymalnym przyspieszeniu sprzątać mieszkanie w trakcie zbawiennej
drzemki. I co
z tego? Mój kręgosłup jakoś się jeszcze trzyma, biceps rośnie J Moje dziecko mimo, że dużo noszone na rękach, wbrew straszakom, nauczyło się świetnie chodzić we właściwym dla niego czasie. Zeszło z rąk, kiedy poczuło się pewnie na swoich nogach i teraz na ręce przybiega jak się czegoś boi, albo jak potrzebuje żeby go podsadzić wyżej, np. na blat kuchenny, żeby w komfortowych warunkach mógł dokonać przeglądu przypraw w szafce J
Co się nasłuchałam od koleżanek realnych i wirtualnych, że to nienormalne nosić tak ciężkie i duże już przecież dziecko, że (moje ulubione, krew mnie zalewa jak słyszę takie stwierdzenie) mną manipuluje i wykorzystuje, żeby go nosić, że weszło mi na głowę i bla bla bla, to moje.
z tego? Mój kręgosłup jakoś się jeszcze trzyma, biceps rośnie J Moje dziecko mimo, że dużo noszone na rękach, wbrew straszakom, nauczyło się świetnie chodzić we właściwym dla niego czasie. Zeszło z rąk, kiedy poczuło się pewnie na swoich nogach i teraz na ręce przybiega jak się czegoś boi, albo jak potrzebuje żeby go podsadzić wyżej, np. na blat kuchenny, żeby w komfortowych warunkach mógł dokonać przeglądu przypraw w szafce J
Co się nasłuchałam od koleżanek realnych i wirtualnych, że to nienormalne nosić tak ciężkie i duże już przecież dziecko, że (moje ulubione, krew mnie zalewa jak słyszę takie stwierdzenie) mną manipuluje i wykorzystuje, żeby go nosić, że weszło mi na głowę i bla bla bla, to moje.
Kiedy ono w końcu zacznie chodzić?
Kolejna mantra, która zmienia się w treści przy każdym „kamieniu milowym” w
rozwoju dziecka.
Moja córka zaczęła
chodzić jak miała 10 miesięcy, Twój ma rok, nie myślałaś żeby iść do
specjalisty?
Nie, nie przyszło mi to do głowy, bo wiem, że przyjdzie na
to czas, wtedy kiedy będzie gotowy. I przyszedł, tak jak i na pełzanie i
raczkowanie. I nie, nie zaczął tego robić późno tylko we właściwym czasie.
Dlaczego ono jeszcze nie mówi?
Pytanie u nas „na topie”, które najpierw przyjmowałam z
pobłażliwym uśmiechem, a teraz otwiera mi się nóż w kieszeni.
Bo syn kuzyna to
pełnymi zdaniami mówił już jak rok skończył.
Niemożliwe, ale ok, cóż mi, a
tym bardziej mojemu dziecku do tego?
Popędzanie dziecka i wymuszanie na nim mówienia powoduje efekt odwrotny -
blokadę. A nie o to przecież chodzi. Na pytanie o mowę, kimkolwiek nie byłby
zainteresowany tematem, ciśnie mi się na usta: „Weź się odwal od mojego
dziecka! Serio Cię to interesuje i wzbudza Twoją troskę, czy chcesz sobie po
prostu pogadać i dowartościować się poprzez fakt, że Twoje dziecko już dawno
zaczęło mówić?”, ale grzecznie poprzestaję na swojej mantrze: „Zacznie, kiedy
będzie gotowy”.
Czemu nie zjadłeś wszystkiego? Zrobiłam specjalnie dla Ciebie, tak nieładnie, zobacz Twój brat zjadł wszystko.
Może nie był głodny, może miał ochotę na coś innego, może mu
nie smakowało. Opcji jest wiele, ale napychanie dziecka jak gęś, pchając łyżkę
niemal do gardła, prowadzi do złych nawyków żywieniowych
i rozregulowania organizmu. Małe dziecko je tyle ile potrzebuje, ile jego żołądek przyjmie. Rozpychanie go powoduje, że dziecko zaczyna jeść ponad miarę, a jego organizm zaczyna pracować nienaturalnym trybem, a potem otyłość i choroby związane z nadwagą. Granie na emocjach wyzwala
w dziecku poczucie winy i je „na siłę”, bądź jest „karmione siłą”. Może syn brata ma większe potrzeby żywieniowe, albo…jest starszy i zapotrzebowanie wraz z wiekiem wzrasta?
i rozregulowania organizmu. Małe dziecko je tyle ile potrzebuje, ile jego żołądek przyjmie. Rozpychanie go powoduje, że dziecko zaczyna jeść ponad miarę, a jego organizm zaczyna pracować nienaturalnym trybem, a potem otyłość i choroby związane z nadwagą. Granie na emocjach wyzwala
w dziecku poczucie winy i je „na siłę”, bądź jest „karmione siłą”. Może syn brata ma większe potrzeby żywieniowe, albo…jest starszy i zapotrzebowanie wraz z wiekiem wzrasta?
NIE ROZUMIEM...
Nie rozumiem, czemu ludziom, a w szczególności matki matkom,
robią takie świństwa. I to nawet nie tylko matkom, bo dzieci naprawdę dużo
rozumieją
i jeszcze więcej odczuwają. Jeśli maluch czuje na sobie presję, stres jest
w stanie zablokować jego rozwój. Jeśli maluch już rozumie wszystko, to dla niego bolesne są porównania z innymi wciąż „lepszymi” od niego dziećmi. Zaczyna się budować w dziecku zaniżone poczucie własnej wartości, syndrom tego najgorszego, najmniej kochanego, niewartego uwagi. Warto najpierw pomyśleć o konsekwencjach swoich słów, bo czasem swoją „paplaniną” można narobić wiele złego w małym człowieku.
i jeszcze więcej odczuwają. Jeśli maluch czuje na sobie presję, stres jest
w stanie zablokować jego rozwój. Jeśli maluch już rozumie wszystko, to dla niego bolesne są porównania z innymi wciąż „lepszymi” od niego dziećmi. Zaczyna się budować w dziecku zaniżone poczucie własnej wartości, syndrom tego najgorszego, najmniej kochanego, niewartego uwagi. Warto najpierw pomyśleć o konsekwencjach swoich słów, bo czasem swoją „paplaniną” można narobić wiele złego w małym człowieku.
A już najbardziej nie rozumiem, jak można zasypywać radami i
uwagami kogoś, kto o to, nie prosił. Wspominałam też o tym w tym artykule, że jeśli
ktoś o radę prosi, to chętnie wysłucha i przemyśli i taka prośba oznacza, że
jest mu ona potrzebna, ale jeśli ktoś nie wypytuje wszystkich wokół
o wszystko, to dlaczego ma niby słuchać i znosić to brzemię „dobrych rad”? Po co matkom ta walka o to, które jest mądrzejsze, lepiej rozwinięte, bardziej utalentowane, o największej odporności? To dogryzanie sobie z uśmiechem na ustach jest żenujące. A dowartościować można się na tysiąc innych sposobów, nie krzywdząc przy tym siebie nawzajem.
______________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :)
o wszystko, to dlaczego ma niby słuchać i znosić to brzemię „dobrych rad”? Po co matkom ta walka o to, które jest mądrzejsze, lepiej rozwinięte, bardziej utalentowane, o największej odporności? To dogryzanie sobie z uśmiechem na ustach jest żenujące. A dowartościować można się na tysiąc innych sposobów, nie krzywdząc przy tym siebie nawzajem.
______________
Jeeeejuuuu!!! Ja nie jestem mamą, ale na samą myśl o tych tekstach po prostu rośnie mi ciśnienie. Mam wiele koleżanek - mam i to o czym piszesz obserwuję na bieżąco. Z resztą nie tylko tam - jestem pedagogiem specjalnym i pracuję w przedszkolu - tam ciągle takie cyrki, mamy często zamiast pytać o swoje dziecko to pytają " A co pani sądzi o Krzysiu? On mi wygląda jakoś dziwnie./ Marysia tak krzywo stawia nóżki./ A on nie powinien chodzić do młodszej grupy?"
OdpowiedzUsuńCzęsto też zdarza mi się, że jestem pytana przez znajomych "Co sądzisz o dziecku Małgośki? Mój w tym wieku to już sam stał, a on nic" itp itd. I to nic, że ciągle powtarzam, że każde dziecko osiąga dane umiejętności w najlepszym dla siebie czasie. Patrzą się na mnie z litością, bo przecież ja nie mam dzieci. Szczerze to nawet nie wiem czy dałabym radę znieść te wszystkie "życzliwe" komentarze, opinie i porady, gdybym jednak kiedyś tą mamą została.
To jest po prostu cholernie przykre.
Dziękuję Ci za ten komentarz, trafia w punkt. Zgadzam się, że jest to niesamowicie przykre i będąc kiedyś mamą, zanim uodpornisz się na te teksty, to sporo nerwów zjesz i wiadro łez wylejesz, ale dasz radę, każda daje :) Pozdrawiam i powodzenia życzę :)
UsuńNajbardziej wkurzają mnie dobre rady wszystkich wokół. Powinnaś robić to, tamto, sramto. Tego nie rób, a tego to już absolutnie. A mi się włącza od razu tryb, który mówi mi : zrób im wszystkim za złość. Niektórzy ludzie to myślą, że matka to taka nieporadna istota. Ale skoro dałam sobie rozciąć dla niego brzuch, to serio krzywdy mu nie zrobię. A nawet więcej..bedę robić wszystko by żył. W końcu tak się poświęciłam, to szkoda :):):):):):ppppp
OdpowiedzUsuńTe licytacje czasami są przerażające. Jak to twoje dziecko jeszcze nie siedzi? Nie raczkuje? Moje już chodzi i mówi. A potem niektóre mamy myślą, że ich dzieciom coś dolega i szukają na siłę.
OdpowiedzUsuńKażde dziecko rozwija się inaczej , szybciej lub wolniej, każde jest inne dlatego też nie powinno się ich porównywać :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! :)
UsuńCzęść takich komentarzy wygłaszają chyba mamy, które są bardzo niepewne siebie i próbują się poprzez dziecko dowartościować. Doszukują się na siłę dowodów na to, ze ich dzieci zaczynają coś robić lepiej i szybciej. Grunt to się po prostu nie przejmować
OdpowiedzUsuńKiedyś na swoim blogu pisałam post o Ciociach Dobra Rada, które wszystko wiedzą najlepiej i pouczają każdą inną kobietę, bo tak już mają. Okropne, że te kobiety często są jednocześnie bardzo niemiłe w stosunku do innych matek i kobiet :)
OdpowiedzUsuńJa również nie znoszę jak ktoś mówi co moje dziecko już powinno umieć. Aktualnie jesteśmy na etapie, że w tym wieku to powinien już coś mówić ;)
OdpowiedzUsuńTo dokładnie tak jak u nas i mnie krew zalewa jak słyszę cokolwiek na ten temat od osób postronnych :)
UsuńWiadomo nie można bagatelizować ale nie można przesadzać
OdpowiedzUsuńzasada złotego środka - skuteczna w kazdej dziedzinie :)
UsuńNie znoszę porównywania dzieci. Sama jestem daleka od oceniania innych mam
OdpowiedzUsuńDostaję białej gorączki, kiedy ktoś porównuje moje dziecko do swoich. Każde dziecko jest inne, bo po prostu każdy człowiek jest inny.
OdpowiedzUsuńMam dokładnie takie samo zdanie i szlag trafia mnie na miejscu przy tego typu porównaniach!
UsuńTaka mentalność najgorsze jest gdy te rozmowy o tym co umie i nie umie dzieko toczą się przy nim samym.
OdpowiedzUsuń