W głowie przygotowany post o postanowieniach noworocznych,
na papierze zaplanowany post o strachu i horrorach, wewnątrz buzuje mi złość i bulwers o tematyce
macierzyńskiej, ale wszystko musi poczekać, a emocje ostygnąć, gdyż Matka idzie
oddać się zaraz rozpuście u fryzjera, a jak fryzjer, to aż żal nie zaprosić Was na wizytę do
Teatru Bagatela, tym bardziej, że od połowy stycznia na afiszu Szalone nożyczki w reżyserii Marcina Sławińskiego znów królują
na Dużej Scenie przy ul. Karmelickiej 6. Tym samym kontynuujemy cykl Chodź ze mną do teatru, przeskakując na
drugi, komediowy, biegun. Chodźcie się w takim razie „ostro” zabawić.
TEATR „OMYŁEK”
Komedia ta jest jednym z najciekawszych spektakli
serwowanych przez Teatr Bagatela. Do czasu pewnej wrześniowej premiery 2017
roku, o której innym razem, spektakl ten uważałam za najlepszą komedię jaką
Bagatela była w stanie mi zaserwować i przez to odrobinę Bagatela wróciła do
moich łask po okresie zaawansowanej niechęci z powodu głupiutkich i mało
śmiesznych komedyjek o fabule niezmiernie zbliżonej do siebie, niemal
analogicznej intrydze. Do „porzygu” wręcz przewijały się wieczory kawalerskie,
panieńskie, komedie omyłek, mniej lub bardzie świadome
i podobno „śmieszne” zdrady z partnerem/partnerką swojej przyjaciółki/przyjaciela …Litości!
i podobno „śmieszne” zdrady z partnerem/partnerką swojej przyjaciółki/przyjaciela …Litości!
Wyjściem
z tego „śmiesznego” marazmu okazały się Szalone
nożyczki - bardzo udany eksperyment, w którym uczestniczą od lat zastępy
widzów,
a niektórzy z nich nawet po kilkanaście razy, gdyż każda odsłona spektaklu jest inna i można za każdym razem odnaleźć coś nowego. Sama widziałam już dwie, jak nie trzy odsłony (rozpiętość czasowa, zaatakowana przez sklerozę, nie pozwala mi mieć pewności;)) Dodatkowo zachęca interakcyjność przedstawienia, współuczestniczenie w śledztwie, nadawanie toru, którym potoczy się akcja. Atrakcyjność sztuki tkwi także
w dużym elemencie improwizacyjnym. Taka zabawa kręci i podnieca nawet najwybredniejszego widza.
a niektórzy z nich nawet po kilkanaście razy, gdyż każda odsłona spektaklu jest inna i można za każdym razem odnaleźć coś nowego. Sama widziałam już dwie, jak nie trzy odsłony (rozpiętość czasowa, zaatakowana przez sklerozę, nie pozwala mi mieć pewności;)) Dodatkowo zachęca interakcyjność przedstawienia, współuczestniczenie w śledztwie, nadawanie toru, którym potoczy się akcja. Atrakcyjność sztuki tkwi także
w dużym elemencie improwizacyjnym. Taka zabawa kręci i podnieca nawet najwybredniejszego widza.
INTERAKTYWNOŚĆ
Ta zabawa nie istniałaby bez publiczności. W tym przypadku
to widzowie,
a nie aktorzy są kluczowym elementem. Bez nich sztuka byłaby zwykłą komedią jakich wiele. Idąc dalej, oprócz decydowania o zakończeniu spektaklu, widzowie są proszeni o pomoc w retrospekcji wydarzeń, co angażuje ich w uważne obserwowanie akcji i zwracanie uwagi na najmniejszy element, czy gest. Z pedagogicznego punktu widzenia - rewelacyjna metoda na aktywizację publiczności.
a nie aktorzy są kluczowym elementem. Bez nich sztuka byłaby zwykłą komedią jakich wiele. Idąc dalej, oprócz decydowania o zakończeniu spektaklu, widzowie są proszeni o pomoc w retrospekcji wydarzeń, co angażuje ich w uważne obserwowanie akcji i zwracanie uwagi na najmniejszy element, czy gest. Z pedagogicznego punktu widzenia - rewelacyjna metoda na aktywizację publiczności.
Zresztą trudno się nudzić, bo akcja jest dość wartka i sceny
bardzo płynnie przechodzą w kolejne, a bohaterowie są skonstruowani w taki
sposób, że trudno stwierdzić, kto jest bardziej, a kto mniej winny, zaś kogo w
ogóle
z kręgu podejrzanych można by wykluczyć. Ta „równość" bohaterów, bez względu na końcowy wybór widzów, gwarantuje za każdym razem tak samo dobrą zabawę, ale i różnorodność, bo ile odsłon sztuki - tyle zakończeń.
z kręgu podejrzanych można by wykluczyć. Ta „równość" bohaterów, bez względu na końcowy wybór widzów, gwarantuje za każdym razem tak samo dobrą zabawę, ale i różnorodność, bo ile odsłon sztuki - tyle zakończeń.
„OSTRE” ZABAWY
To, co jest tu constans, to zbrodnia popełniona w mieszkaniu
nad zakładem fryzjerskim przy użyciu nożyczek. Stały jest również zestaw
bohaterów
i ofiara morderstwa – Izabela Richter, światowej sławy pianistka, zatruwająca swoimi koncertami codzienność właściciela salonu. To od razu rzuca największy cień podejrzenia właśnie na jego osobę. Oczywisty motyw – oczywisty morderca. Ale wraz z rozwojem akcji, wszystko zaczyna się bardzo szybko komplikować, żeby doprowadzić do punktu, w którym nic nie jest oczywistością. Wskazać winnego jednak trzeba. I tu z pomocą wkracza do teatru ustrój demokratyczny i „rozsiada się" na widowni. Świadkowie wydarzeń mają do dyspozycji paletę dość barwnych potencjalnych morderców – ekscentryczna pani Dąbek, nerwowy Wurzel, czy specyficzny, fryzjerski duet: Tonio Wzięty i Barbara Markowska. Jak się okazuje, każdy
z nich miał swój osobisty motyw, każdy z nich posiada swoją ciemną stronę.
i ofiara morderstwa – Izabela Richter, światowej sławy pianistka, zatruwająca swoimi koncertami codzienność właściciela salonu. To od razu rzuca największy cień podejrzenia właśnie na jego osobę. Oczywisty motyw – oczywisty morderca. Ale wraz z rozwojem akcji, wszystko zaczyna się bardzo szybko komplikować, żeby doprowadzić do punktu, w którym nic nie jest oczywistością. Wskazać winnego jednak trzeba. I tu z pomocą wkracza do teatru ustrój demokratyczny i „rozsiada się" na widowni. Świadkowie wydarzeń mają do dyspozycji paletę dość barwnych potencjalnych morderców – ekscentryczna pani Dąbek, nerwowy Wurzel, czy specyficzny, fryzjerski duet: Tonio Wzięty i Barbara Markowska. Jak się okazuje, każdy
z nich miał swój osobisty motyw, każdy z nich posiada swoją ciemną stronę.
Bliższą więź z publicznością reżyser Marcin Sławiński
nawiązuje poprzez umiejscowienie tekstu w krakowskich realiach – zakład
fryzjerski znajduje się w kamienicy, pani Dąbek zamieszkuje jedną z bardziej
elitarnych dzielnic miasta – Wolę Justowską, przewijają się znane krakowskiej
publice nazwiska. Wart zaznaczenia jest epizod, w którym komisarz policji
okazuje się zagorzałym kibicem Wisły Kraków, wykrzykując do słuchawki telefonu:
Biała Gwiazda, jazda, jazda, jazda!!!. Wszystkie
te drobne elementy nadają kolorytu lokalnego, stwarzającego z kolei atmosferę
„swojskości.
SZTUKA IMPROWIZACJI
Obligatoryjnie przy ocenie i podsumowaniu muszę powrócić do
stwierdzenia z początku wypowiedzi, a mianowicie, do roli aktorów w owej
sztuce, których dość radykalnie „zepchnęłam" na drugi plan. Zabieg ten
miał posłużyć uświadomieniu ogromnej roli publiczności i podkreśleniu
wyjątkowości i „inności" Szalonych
nożyczek na tle krakowskich (i nie
tylko) repertuarów teatralnych. Cała kadra aktorska jak najbardziej zasługuje
na uznanie, nie tylko przez wzgląd na ich profesjonalizm i kunszt, ale głównie
dlatego, iż niemal od połowy sztuki ich gra to za każdym razem czysta
improwizacja, szybkie i trafne riposty na przeróżne pytania kierowane
z widowni. Ta dynamika prowadzenia spektaklu musi zostać zachowana, żeby akcja nie „siadła" i aktorom udaje się to doskonale. Szczególnie trzeba podkreślić tu zasługi Łukasza Żurka, w roli śledczego, który prowadzi dochodzenie wspólnie z publicznością i prowadzi spektakl bardzo sprawnie do finału.
z widowni. Ta dynamika prowadzenia spektaklu musi zostać zachowana, żeby akcja nie „siadła" i aktorom udaje się to doskonale. Szczególnie trzeba podkreślić tu zasługi Łukasza Żurka, w roli śledczego, który prowadzi dochodzenie wspólnie z publicznością i prowadzi spektakl bardzo sprawnie do finału.
Nie codziennie mamy okazję uczestniczyć w spektaklu teatralnym,
współdecydować o jego przebiegu, mieć możliwość wskazania winnego
i wedle
swojego uznania rozwiązać akcję. Teatr Bagatela taką możliwość stwarza, ale
przede wszystkim zaprasza do rozrywki na naprawdę wysokim poziomie.
Komentarze
Prześlij komentarz