Przejdź do głównej zawartości

WIEDŹMY CZARUJĄ



wiedźmy, recenzja, teatr stu, Krzysztof Jasiński, kobieta, pokusa, czary, ciemne moce
Wiedźmy, wiedźmy i po wiedźmach…niestety. Premiera Wiedźm w Teatrze STU wyskoczyła mi w planie weekendu spontanicznie i niezmiernie się cieszę, że czasem przypadek decyduje o niektórych sprawach. Nad samą scenografią
i zdjęciami rozpływałam się już „na gorąco” późnym wieczorem po przedstawieniu, więc żeby się zbytnio nie powtarzać: Zdjęcia boskie! Scenografia boska! Klimat boski! Nie będę tutaj szczegółowo recenzować sztuki, bo na to przyjdzie odpowiedni czas, jak mi się zdania i emocje w głowie ułożą.

GŁÓWNA ATRAKCJA - ANIMACJA

Fantastycznym elementem spektaklu są animacje, świetnie skonstruowane przez studio Plankton. Oprócz projekcji bohaterów na ścianie, widzimy Julię na balkonie z zielona poduszką w dłoniach, która potem materializuje się na scenie, w chwili zaś, w której Makbet dokonuje mordu, na deski teatralne „wylewa” się strumień krwi. Projekcje księżyca, gwiazd, gra świateł…kiedy męskie wiedźmy płyną podczas sztormu po morzu to i widzimy, i czujemy ten chłód wiatru, te rozszalałe fale. Uwielbiam minimalizm scenografii podyktowany odgórnym zamysłem, jakimś wyższym celem (a nie brakiem innego konceptu), którym tu był pomysł rewelacyjnych projekcji, które tak naprawdę oprócz zespołu aktorów, zbudowały klimat i opowieść. Podobna sytuacja miała miejsce w Biesach na deskach tego samego teatru, gdzie za oprawę muzyczną „robił” ukraiński chór, który przechadzał się ze świecami po scenie, a w trakcie sztuki umiejscowiony na balkonie, budował napięcie i trwogę. To są elementy, które w recenzjach traktuje się czasem trochę drugoplanowo, no bo aktorzy świetnie zagrali albo spieprzyli po całości, bo fabuła nudna, albo ujęta z nowej perspektywy, bo reżyser się popisał i nie popisał…a jeśli w scenografii, czy muzyce, nie ma czegoś intrygującego to pisze się, że po prostu BYŁA, albo współtworzyła klimat – takie wiecie, szabloniki przykładane, bo wiesz, że musisz o tym wspomnieć, ale nie bardzo jest o czym mówić. A tu właśnie czasem tkwi konstrukcja całego przedsięwzięcia i widzę, że zaczęto ostatnio większą uwagę do tego przykładać. Pomysł na kolejny post mi wpadł przy okazji – zamieszczę dla Was krótki kurs Jak napisać dobra recenzję? Jeśli ktoś zajmuje się pisaniem, może skorzysta, może się zainspiruje. Już widzę, że moje pedagogiczne pierwiastki się uaktywniają, jak piszę o kursie, więc postaram się zrobić to nie po szkolnemu, żeby nie zanudzić.

SZEKSPIROWSKIE INKARNACJE

No dobra, ale ja tu gadu-gadu o następnym poście, a jeszcze z tego nie wyszliśmy J Cała sztuka jest trudna jeśli chodzi o zrozumienie i odkrycie wszystkich poziomów znaczeniowych. Gdyby nie spotkanie z reżyserem przed premierą, który objaśniał skąd pomysł, dlaczego i co miał na myśli, kompletnie nie  zrozumiałabym pierwszej sceny i pewnej myśli przewodniej, i ewolucji, czy raczej narodzin wiedźm. Nie jestem znawczynią Szekspira, ani jakoś wybitnie go nigdy nie ubóstwiałam, ale z racji wykształcenia, żeby zdobyć dyplom podstawowe jego teksty czytałam i analizowałam, i nie wiedziałam, że Król Lear molestował swoje trzy córki…problem stary jak świat, ale Szekspir sprytnie go przemycił. Z tej krzywdy narodziły się wiedźmy. Bezbronne dziewczyny stają się tu oprawczyniami ojca – silne, bezwzględne, pozbawione litości i wyższych uczuć. Ulotność – to hasło, które idealnie pasuje mi do spektaklu, scenografia – ulotna, zdarzenia i postaci – ulotne, duchy i mary – ulotne, życie ludzkie – ulotne. Reżyser Krzysztof Jasiński odkrywa kolejne inkarnacje bohatera literackiego, który powraca, przyjmując inne ciało, imię, rolę, ale ciągnie za sobą bagaż win poprzedniego życia. To również ulotność i z jednej strony ciągła zmiana,
a z drugiej niemożność ucieczki od przewinień, zbrodni, krzywd – stałość w cierpieniu. Trup ściele się gęsto, choć tak naprawdę to wszystkie postaci dramatu są trupami, zjawami, zjawiskami nadprzyrodzonymi, którymi zarządza Prospero (świetny Andrzej Róg w tej roli). Scenariusz właśnie zbudowany jest na motywach kilku utworów Szekspira, a łączą je tytułowe wiedźmy. Właśnie wiedźmy są tu kluczowym motywem do rozważań.

W ROLI OFIARY-KATA

Wyżej wspominałam o molestowanych córkach Leara. To był punkt, w którym widać metamorfozę ofiary w kata. Powszechne jest hasło, które często wisi na plakatach w szkołach, że agresja rodzi agresję. To nie jest tylko hasło, to łańcuch, który pociąga za sobą wiele ofiar. Ofiara ma dwa wyjścia – pozostać ofiarą do końca z powodu paraliżującego strachu, bądź rosnąć w siłę, żeby w odpowiednim momencie uderzyć w oprawcę, a potem jedna „zbrodnia” pociąga kolejne
i kolejne usprawiedliwienia i wybielanie sumienia. Zdarza się też, że ofiara, do której wyciągnięto pomocną dłoń, wyciąga ją potem do całej rzeszy pokrzywdzonych.



BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA

No ale już tak wracając trochę na tor humorystyczny – czy nie każda/każdy z nas, kto został w różnoraki sposób „skrzywdzony” staje się trochę wiedźmą? Rzuca zaklęciami, przekleństwami, butami czy talerzami w stronę sprawcy? J Czy jeśli kobieta dostaje po dupie od pierwszego, drugiego czy trzeciego faceta, nie miewa momentów, że przeobraża się w modliszkę, zaklina się, że to był ostatni, przeklina męski ród? Czy facet, który stwierdza, że to jednak zła kobieta była,
a potem kolejna też, po tym jak upodli się dla higieny umysłu (nie dyskryminuję kobiet oczywiście, bo w kwestii upodlenia dla higieny umysłu, płeć nie ma znaczenia
J), nie zacznie być zimnym, z lekka egoistycznym samcem, kierującym swe gorące uczucia już głównie w stronę własnych pasji? Człowiek, który się sto razy zawiódł, czy porozbijał kolana, za sto pierwszym razem będzie uważał, a za sto drugim będzie popijał sceptycyzm małymi łykami i zagryzał bagietką posmarowaną grubą warstwą ironii. Sytuację sprowadziłam do damsko-męskich relacji, bo są chyba jednymi z najpowszechniejszych „krzywd” i najprościej zobrazować przykład. Ulotność i przeobrażenia. Nic stałego w świecie.

A czarownice mieszają w kotle i  rzucają czary, mnie na jeden wieczór wiedźmy zaczarowały J Swego czasu fascynował mnie temat czarownic, oglądałam wszystkie filmy o czarownicach jakie mi wpadły w ręce, przy okazji trafiałam na niezłe komedie, czy parodie J Może by tak odświeżyć temat? J




Komentarze

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

ZASKRONIEC I PUDEL NA RATUNEK ZWIERZĘTOM

Całkiem niedawno recenzowałam tutaj bajkę, która wygrała konkurs Piórko 2019 , a tu mam już kolejną cudną bajkę do „opowiedzenia”. Autorka „O królewiczu,   który się odważył” Kasia Wierzbicka napisała specjalną bajkę charytatywną, dla bezdomnych zwierzaków, o zaskrońcu i pudelku, którą mam zaszczyt recenzować dla Was. Tytuł zaintrygował mnie dość mocno, bo…mam fobię na wszelkie stworzenia pełzające J Węże bez względu czy jadowite czy nie, małe czy duże wzbudzają u mnie gęsią skórkę, atak paniki z wrzaskiem burzącym ściany wokół i paraliż. Taką mam przypadłość dziwną J Gdyby miały choć dwie nóżki to już mielibyśmy jakiekolwiek pole do dyskusji, a tak to lepiej, żebyśmy nie przecinali sobie wspólnych ścieżek J A bajka owa niby dla dzieci i specjalnie osadzająca niezbyt dobrze kojarzącego się zaskrońca w roli tytułowego bohatera, ale mnie starą babę na chwilę wyleczyła z fobii i zapałałam taką sympatią do zaskrońca, że nawet bym sama pogłaskała go po ogonie. Niestety szko...

[RECENZJA] FENOMEN ULICY CZEREŚNIOWEJ - KSIĄŻKI ROTRAUT SUSANNE BERNER

  Co takiego jest w książkach o ulicy Czereśniowej Rotraut Susanne Berner, że są tak popularne?  Tym bardziej, że ilość tekstu jest równa zeru. Za to grafika, a raczej szczegółowość grafiki robi piorunujące wrażenie. Można „czytać” te książki niezależnie od siebie, jednak najlepsza zabawa jest, kiedy złożymy wszystkie cztery części w całość i stronica po stronicy będziemy obserwować sukcesywne zmiany, jakie dokonują się w ciągu roku (nie tylko w przyrodzie) np. można zaobserwować proces budowy przedszkola od podstaw.  Rytm życia na ulicy Czereśniowej wyznaczają pory roku i autorka adekwatnie zatytułowała każdą z książek po prostu nazwami pór roku, i tak poznajemy mieszkańców ulicy kolejnych kartach Zimy na ulicy Czereśniowej , Wiosny na ulicy Czereśniowej , Lata na ulicy Czereśniowej   oraz Jesieni na ulicy Czereśniowej. MAGICZNE WYSZUKIWANKI Każda książka nasycona jest obrazkami, zabawnymi szczegółami, postaciami i sytuacjami z życia codziennego. Każda strona prz...

WIECZORNY DYLEMAT MATKI - SEN CZY CZAS DLA SIEBIE?

  DYLE(MATKI) Wiecie jakie pierwsze pytanie pojawiło się w mojej głowie równolegle z ogromnym pragnieniem drugiego dziecka? Jak to jest z dwójką, jak kochać tak samo dwoje dzieci, skoro do tej pory to ten jedynak był całym światem… i przekopałam w chwilach kryzysu i bezsennych nocy chyba cały internet, żeby znaleźć odpowiedzi na te pytania albo choćby gram pokrzepienia, kiedy myślałam, że nie udźwignę jednak tematu (oczywiście będąc już w ciąży 😉 ) Tak zwane rozterki „po ptakach”, które nic już do sprawy i tak nie wniosą, bo „rzecz się dzieje” 😊 A teraz, kiedy minie za chwilę 3 miesiące, odkąd w moim domu są już dwie istoty z kategorii „dzieci” uśmiecham się do siebie, wspominając tamte rozterki, DYLEMATY , strach…ale ja dziś nie o tym, choć w zasadzie ten temat nasuwa się jako pierwszy. Ja dziś o DYLEMACIE, ale innej kategorii. Niby już raz to przerabiałam, ale ta kwestia jest tak trudna i dla mnie kompletnie nie do rozwikłania, że i przy czwartym i siódmym dziecku przypuszcz...