Wiedźmy, wiedźmy i po wiedźmach…niestety. Premiera Wiedźm w Teatrze STU wyskoczyła mi w
planie weekendu spontanicznie i niezmiernie się cieszę, że czasem przypadek
decyduje o niektórych sprawach. Nad samą scenografią
i zdjęciami rozpływałam się już „na gorąco” późnym wieczorem po przedstawieniu, więc żeby się zbytnio nie powtarzać: Zdjęcia boskie! Scenografia boska! Klimat boski! Nie będę tutaj szczegółowo recenzować sztuki, bo na to przyjdzie odpowiedni czas, jak mi się zdania i emocje w głowie ułożą.
i zdjęciami rozpływałam się już „na gorąco” późnym wieczorem po przedstawieniu, więc żeby się zbytnio nie powtarzać: Zdjęcia boskie! Scenografia boska! Klimat boski! Nie będę tutaj szczegółowo recenzować sztuki, bo na to przyjdzie odpowiedni czas, jak mi się zdania i emocje w głowie ułożą.
GŁÓWNA ATRAKCJA - ANIMACJA
Fantastycznym elementem spektaklu są animacje, świetnie skonstruowane
przez studio Plankton. Oprócz projekcji bohaterów na ścianie, widzimy Julię na
balkonie z zielona poduszką w dłoniach, która potem materializuje się na
scenie, w chwili zaś, w której Makbet dokonuje mordu, na deski teatralne „wylewa”
się strumień krwi. Projekcje księżyca, gwiazd, gra świateł…kiedy męskie wiedźmy
płyną podczas sztormu po morzu to i widzimy, i czujemy ten chłód wiatru, te
rozszalałe fale. Uwielbiam minimalizm scenografii podyktowany odgórnym
zamysłem, jakimś wyższym celem (a nie brakiem innego konceptu), którym tu był
pomysł rewelacyjnych projekcji, które tak naprawdę oprócz zespołu aktorów,
zbudowały klimat i opowieść. Podobna sytuacja miała miejsce w Biesach na deskach tego samego teatru,
gdzie za oprawę muzyczną „robił” ukraiński chór, który przechadzał się ze
świecami po scenie, a w trakcie sztuki umiejscowiony na balkonie, budował
napięcie i trwogę. To są elementy, które w recenzjach traktuje się czasem trochę
drugoplanowo, no bo aktorzy świetnie zagrali albo spieprzyli po całości, bo
fabuła nudna, albo ujęta z nowej perspektywy, bo reżyser się popisał i nie
popisał…a jeśli w scenografii, czy muzyce, nie ma czegoś intrygującego to pisze
się, że po prostu BYŁA, albo współtworzyła klimat – takie wiecie, szabloniki
przykładane, bo wiesz, że musisz o tym wspomnieć, ale nie bardzo jest o czym
mówić. A tu właśnie czasem tkwi konstrukcja całego przedsięwzięcia i widzę, że
zaczęto ostatnio większą uwagę do tego przykładać. Pomysł na kolejny post mi
wpadł przy okazji – zamieszczę dla Was krótki kurs Jak napisać dobra recenzję? Jeśli ktoś zajmuje się pisaniem, może
skorzysta, może się zainspiruje. Już widzę, że moje pedagogiczne pierwiastki
się uaktywniają, jak piszę o kursie, więc postaram się zrobić to nie po
szkolnemu, żeby nie zanudzić.
SZEKSPIROWSKIE INKARNACJE
No dobra, ale ja tu gadu-gadu o następnym poście, a jeszcze z tego nie wyszliśmy J Cała sztuka jest trudna jeśli chodzi o zrozumienie i odkrycie wszystkich poziomów znaczeniowych. Gdyby nie spotkanie z reżyserem przed premierą, który objaśniał skąd pomysł, dlaczego i co miał na myśli, kompletnie nie zrozumiałabym pierwszej sceny i pewnej myśli przewodniej, i ewolucji, czy raczej narodzin wiedźm. Nie jestem znawczynią Szekspira, ani jakoś wybitnie go nigdy nie ubóstwiałam, ale z racji wykształcenia, żeby zdobyć dyplom podstawowe jego teksty czytałam i analizowałam, i nie wiedziałam, że Król Lear molestował swoje trzy córki…problem stary jak świat, ale Szekspir sprytnie go przemycił. Z tej krzywdy narodziły się wiedźmy. Bezbronne dziewczyny stają się tu oprawczyniami ojca – silne, bezwzględne, pozbawione litości i wyższych uczuć. Ulotność – to hasło, które idealnie pasuje mi do spektaklu, scenografia – ulotna, zdarzenia i postaci – ulotne, duchy i mary – ulotne, życie ludzkie – ulotne. Reżyser Krzysztof Jasiński odkrywa kolejne inkarnacje bohatera literackiego, który powraca, przyjmując inne ciało, imię, rolę, ale ciągnie za sobą bagaż win poprzedniego życia. To również ulotność i z jednej strony ciągła zmiana,a z drugiej niemożność ucieczki od przewinień, zbrodni, krzywd – stałość w cierpieniu. Trup ściele się gęsto, choć tak naprawdę to wszystkie postaci dramatu są trupami, zjawami, zjawiskami nadprzyrodzonymi, którymi zarządza Prospero (świetny Andrzej Róg w tej roli). Scenariusz właśnie zbudowany jest na motywach kilku utworów Szekspira, a łączą je tytułowe wiedźmy. Właśnie wiedźmy są tu kluczowym motywem do rozważań.
W ROLI OFIARY-KATA
Wyżej wspominałam o molestowanych córkach Leara. To był punkt, w którym widać metamorfozę ofiary w kata. Powszechne jest hasło, które często wisi na plakatach w szkołach, że agresja rodzi agresję. To nie jest tylko hasło, to łańcuch, który pociąga za sobą wiele ofiar. Ofiara ma dwa wyjścia – pozostać ofiarą do końca z powodu paraliżującego strachu, bądź rosnąć w siłę, żeby w odpowiednim momencie uderzyć w oprawcę, a potem jedna „zbrodnia” pociąga kolejnei kolejne usprawiedliwienia i wybielanie sumienia. Zdarza się też, że ofiara, do której wyciągnięto pomocną dłoń, wyciąga ją potem do całej rzeszy pokrzywdzonych.
BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA
No ale już tak wracając trochę na tor humorystyczny – czy nie każda/każdy z nas, kto został w różnoraki sposób „skrzywdzony” staje się trochę wiedźmą? Rzuca zaklęciami, przekleństwami, butami czy talerzami w stronę sprawcy? J Czy jeśli kobieta dostaje po dupie od pierwszego, drugiego czy trzeciego faceta, nie miewa momentów, że przeobraża się w modliszkę, zaklina się, że to był ostatni, przeklina męski ród? Czy facet, który stwierdza, że to jednak zła kobieta była,a potem kolejna też, po tym jak upodli się dla higieny umysłu (nie dyskryminuję kobiet oczywiście, bo w kwestii upodlenia dla higieny umysłu, płeć nie ma znaczenia J), nie zacznie być zimnym, z lekka egoistycznym samcem, kierującym swe gorące uczucia już głównie w stronę własnych pasji? Człowiek, który się sto razy zawiódł, czy porozbijał kolana, za sto pierwszym razem będzie uważał, a za sto drugim będzie popijał sceptycyzm małymi łykami i zagryzał bagietką posmarowaną grubą warstwą ironii. Sytuację sprowadziłam do damsko-męskich relacji, bo są chyba jednymi z najpowszechniejszych „krzywd” i najprościej zobrazować przykład. Ulotność i przeobrażenia. Nic stałego w świecie.
A czarownice mieszają w kotle i rzucają czary, mnie na jeden wieczór wiedźmy
zaczarowały J
Swego czasu fascynował mnie temat czarownic, oglądałam wszystkie filmy o
czarownicach jakie mi wpadły w ręce, przy okazji trafiałam na niezłe komedie,
czy parodie J
Może by tak odświeżyć temat? J
Ostatnio coś często trafiam na tematykę wiedźm ;)
OdpowiedzUsuń