Są takie mrożące krew w żyłach historie, kiedyś czytałam je
namiętnie. Minęło parę lat i po trosze dostałam je niespodziewanie w
realu.
To będzie jedna z tych.
Realnych.
Niestety.
ZE SŁUŻBĄ ZDROWIA NIGDY NIE BYŁO MI PO DRODZE
Rzadko wylewam żale, a publicznie niemal wcale, więc sobie
nie będę tym razem żałować. Tekst z kategorii – historia jednej przychodni.
Ze służbą zdrowia nigdy nie było mi po drodze, bo na ogół
przy bliższym kontakcie następowały duże spięcia. Między innymi dlatego, że
opieka medyczna należy mi się jak psu buda, bo jakby nie było co miesiąc łożę na nią finansowo. Ale tak jak nie każdy pies ma budę, tak i ja chcąc skorzystać
w sytuacjach nagłych z opieki, spotykałam się ze ścianą, mogłabym w nią walić głową, ale po co? Jeśli już udawałam się do tego przybytku to musiało być ze mną naprawdę źle, bo staram się białe fartuchy omijać szerokim łukiem, oczywiście poza badaniami kontrolnymi, częstymi pomiarami TSH, hormonów, żelaza, co jest absolutnie niezbędne przy moich schorzeniach ciała i głupotą byłoby to omijać.
w sytuacjach nagłych z opieki, spotykałam się ze ścianą, mogłabym w nią walić głową, ale po co? Jeśli już udawałam się do tego przybytku to musiało być ze mną naprawdę źle, bo staram się białe fartuchy omijać szerokim łukiem, oczywiście poza badaniami kontrolnymi, częstymi pomiarami TSH, hormonów, żelaza, co jest absolutnie niezbędne przy moich schorzeniach ciała i głupotą byłoby to omijać.
Ale bywały sytuacje podbramkowe, kiedy schodziłam z tego
świata i w końcu „zdiagnozowano mi tarczycę” i potrzebowałam natychmiast pomocy
endokrynologa, w rejestracji usłyszałam, że wolny termin za…2 lata, chyba, że
coś się zwolni. Prywatnie natomiast wizyta już za tydzień…
Idąc dalej - w ciąży przed porodem potrzebowałam konsultacji
ortopedy przy schorzeniach kręgosłupa starych i „ciążowonabytych”, termin za
rok…wspaniale tylko ja za 3 tygodnie miałam rodzić.
Na każdym kroku (pomijam pozytywne wyjątki wśród lekarzy,
które mogę na palcach jednej ręki policzyć w ciągu kilku lat) problemy z
wypisaniem skierowania na TSH, na podstawie zaświadczenia od endokrynologa
oczywiście, bo jak to chcę badania na NFZ kilka razy w roku, przecież skoro
chodzę prywatnie do lekarza to powinnam prywatnie robić badania. I wiecie co, z
debilizmem ludzkim nie mam sił dyskutować, żebrać o to co mi się należy nie mam
nerwów, więc całą opiekę medyczną mimo „przywileju” korzystania z NFZ niestety
muszę ogarniać sobie odpłatnie. Mój organizm dwa lata nie poczeka na wolny
termin, sorry.
Ale ja nie o tym.
MOJA PRZYCHODNIA TAKA PRZYJAZNA DZIECIOM
Mamy naszą przychodnię zdrowia rodziny, do której zapisałam
syna po narodzinach, blisko domu, dobrzy pediatrzy, tyle, że z pediatrą widzimy
się jedynie na szczepieniu czy bilansie, bo jak Olaf dostanie gorączki i
dzwonię żeby się umówić to terminów na dziś brak, na jutro może, najlepiej przyjdź
Pani za
3 dni. Na początku byłam grzeczna, a potem nie wytrzymując pytam się „miło” - co ja mam z chorym dzieckiem zrobić TERAZ, nie za 3 dni, bo ja pomocy potrzebuje JUŻ! Odpowiedź – ma Pani przecież opiekę całodobową w szpitalu albo SOR skoro już Pani potrzebuje pomocy, u nas nie ma terminów…
3 dni. Na początku byłam grzeczna, a potem nie wytrzymując pytam się „miło” - co ja mam z chorym dzieckiem zrobić TERAZ, nie za 3 dni, bo ja pomocy potrzebuje JUŻ! Odpowiedź – ma Pani przecież opiekę całodobową w szpitalu albo SOR skoro już Pani potrzebuje pomocy, u nas nie ma terminów…
Ja się pytam – co to za polityka? Na SOR nikt mnie nie
przyjmie, bo od tego jest przychodnia, która jak się dowiedziałam, jeśli są to
godziny pracy przychodni ma OBOWIĄZEK przyjąć dziecko z gorączką. Rozumiem, że
jeśli zaskoczy mnie jej wysokość gorączka w nocy, to jadę na całodobową bo nikt
mi przychodni nie otworzy i lekarza nie ściągnie, ale na litość boską, od tego
mam PRZYCHODNIĘ RODZINNĄ, żeby mi w sytuacji awaryjnej udzieliła pomocy.
Koniec końców, jeśli syn jest chory, musimy jechać prywatnie
do lekarza, który przyjmie nas o każdej porze dnia i nocy. Sytuacja
paradoksalna.
PANIE Z REJESTRACJI - GWÓŹDŹ PROGRAMU, CZYLI KOŚĆ W GARDLE
Ale przechodząc do sedna – obsługa. O ile lekarze naprawdę
są spoko ziomki jeśli o dzieci chodzi, to Panie w rejestracji to jak ktoś
pięknie na forum napisał „Powiedziałbym, że bydło tam pracuje, ale nie powiem,
bo obrażę bydło”. Nic dodać, nic ująć. Panie zostały w czasach PRLu chyba bo to
ludzie są dla nich, a nie one dla ludzi. Nie dość, że do przychodni nie idzie
się dodzwonić, tylko trzeba nawalać po sto razy, łaskę robią, że w ogóle ten
telefon odbiorą, bezczelny
i pretensjonalny ton, chamstwo jakich mało. Nie rozumiem, dlaczego one tam wszystkie pracują, bo ani grama szacunku do pacjenta, rozdarta japa i smród
z rejestratorki dymem fajczanym, jakby wędziły jakąś ofiarę pod ladą. Skoro pracują za karę, czy nie potrafią pracować z ludźmi, nikt ich nie trzyma, mogą iść pracować z pustakami albo gruz przerzucać z tak rozwiniętą empatią powinny sobie świetnie dać radę. Najgorsze jest to, że przez takie zachowanie
i ich szanowne osobistości, opinia o przychodni leci na łeb, na szyję, a szkoda, bo lekarzy pediatrów mają bardzo dobrych i "ludzkich".
i pretensjonalny ton, chamstwo jakich mało. Nie rozumiem, dlaczego one tam wszystkie pracują, bo ani grama szacunku do pacjenta, rozdarta japa i smród
z rejestratorki dymem fajczanym, jakby wędziły jakąś ofiarę pod ladą. Skoro pracują za karę, czy nie potrafią pracować z ludźmi, nikt ich nie trzyma, mogą iść pracować z pustakami albo gruz przerzucać z tak rozwiniętą empatią powinny sobie świetnie dać radę. Najgorsze jest to, że przez takie zachowanie
i ich szanowne osobistości, opinia o przychodni leci na łeb, na szyję, a szkoda, bo lekarzy pediatrów mają bardzo dobrych i "ludzkich".
Nie spodziewałam się, że w obecnych czasach, w mieście
Krakowie, w dobie wysokich standardów obsługi klienta można trafić na taką
pieczarę z takimi smoczycami ziejącymi ogniem.
Ostrzegam zatem każdego, kto zapędzi się na Aleje 29
Listopada do przychodni – niech smród siarki Cię odwiedzie od przestąpienia wrót.
SZUKAM
A skoro już jesteśmy w tym miejscu – szukam ludzkiej przychodni
w podanym wyżej rejonie. Ktoś, coś podpowie sensownego? Moje nerwy będą wdzięczne.
Tylko pytam o realne, sprawdzone miejsca, bo to, że każda przychodnia ma
obowiązek Cię przyjąć i pomóc w razie gorączki dziecka i awaryjnej sytuacji
brzmi tak zabawnie jak „rodzić po ludzku” w każdym szpitalu. Więc jeśli chcecie
mnie rozbawić to w inny sposób poproszę.
LECZYĆ/RODZIĆ/OBSŁUGIWAĆ PO LUDZKU?
A skoro już przy rodzeniu jesteśmy, to w kolejnym odcinku, może
opowiem historię, jak to jest rodzić po ludzku, jak to ludzkie i chętne do
pomocy są oddziały położnicze. Aż łezka w oku mi się zakręciła z tego „wzruszenia”
jak wspomniałam sobie „cudowną” położną, z zielonym cieniem na powiekach rozmytym
aż po czoło i krwistych, z bladymi przebłyskami zeżartej szminki, ustach, nachyloną
nade mną znieruchomiałą i z impetem wbijającą igłę w żyłę
z niewybrednym komentarzem, którego nie przytoczę bo znów zostanę ocenzurowana. Rozkosznie było J
z niewybrednym komentarzem, którego nie przytoczę bo znów zostanę ocenzurowana. Rozkosznie było J
Jeśli obsługa Pacjenta, podejście do niego, zaprzestanie
rzucania kłód pod nogi nie zmieni się to czarno to widzę. A najgorsze, że takie
schamiałe babsztyle na pierwszej linii frontu psują opinię całej obsłudze i służbie
zdrowia, odpychając tym pacjentów, chyba, że taka polityka przychodni, żeby tłoku
i kolejek za dużych nie było. Sprytne ;)
Wylewając swoje żale, oczyszczam duszę z kumulacji w.... złości i cieszę się, że mogłam się wypowiedzieć bez przerywania w pół zdania, bądź komentowania
z politowaniem w głosie:
z politowaniem w głosie:
Po ludzku? Też Ci się zachciało! Co za fanaberia!
_________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :)
A ja słyszałam o ustawie mówiącej, że kobiety w ciąży do specjalisty mają być wpuszczane bez kolejki, a najpóźniej do tygodnia czasu. Szkoda, że służba zdrowia nic sobie z tego nie robi. Tak to już jest, że w naszym kraju lepiej nie chorować.
OdpowiedzUsuńJa też o tej ustawie słyszałam, ale długo po tym jak już w ciąży nie byłam ;) A z tego co się orientuję, to z respektowaniem tego prawa jest różnie.
UsuńTak to jest, niestety też bym już chyba mogła małą książkę napisać o moich doświadczeniach z polską, naszą rodzimą służbą zdrowia. I nie byłyby to miłe rzeczy. Absurd goni absurd rodem z Misia i w głowie się to czasem po prostu nie mieści. Ja do mojej przychodni nigdy się rano nie dodzwoniłam ale mój mąż zawsze ha ha Ja muszę naginać przed 7 żeby dostać numerek. Przychodnia dla dzieci na szczęście sprawniej obsługiwana, a dostać się nie idzie tylko czasami chociaż z gorączką zawsze wcisną, najpóźniej na drugi dzień.
OdpowiedzUsuńOtóż to, absurd goni absurd...
Usuń