DEBIUT ARTYSTY
„Teoria opanowywania trwogi” to książka, na którą czekałam z ogromną niecierpliwością i równie ogromną ciekawością. Tomasza Organka jako muzyka i autora tekstów piosenek uwielbiam i cenię, poznawanie gow nowej roli jest ciekawym doświadczeniem. Czytałam wiele opinii na temat jego książki, część z nich oceniała go nie najlepiej i sporo zarzucała zarówno stylowi jak i językowi, część z kolei podkreślała fabułę i mnogość figur stylistycznych, czy odwołań kulturowych, które to nadawały klimat
i przykrywały niedociągnięcia debiutanta. Bo należy podkreślić, że to debiut artysty, a więc nie można z góry wymagać perfekcyjnego arcydzieła. Tutaj arcydzieło kryło się właśnie w niedoskonałościach.
DIABEŁ TKWI W NIEDOSKONAŁOŚCI
Dlaczego?Ano dlatego, że widać w przeciwieństwie do aury utworu świeżość, soczystość, kompatybilność z fabułą i nastrojem. Szczerość i autentyczność. Utwór Organka „Nie lubię” jest dla mnie tekstem „bliskim krwiobiegu”, mocnym, dosadnym, gnijącym i brzydkim. Zdradza on bliskie związki twórczości Organka i twórczości Grochowiaka, zakrawa szeroko
o grochowiakowski turpizm. Taka właśnie jest jego powieść. Fenomenalna!
Nie lubię mężczyzn
Którzy pachną mydliną
Uczciwiej od mydliny
Jest pachnieć szczyną
Wspomniany wyżej utwór „Nie lubię” to taka kwintesencja tej powieści jeśli chodzi o sposób prowadzenia narracji, fabuły, języka i stylu. W wielu miejscach ta powieść była brzydka, męcząca, duszna, ale powtarzając za Grochowiakiem - „wolę brzydotę, jest bliżej krwiobiegu”.
"WOLE BRZYDOTĘ, JEST BLIŻEJ KRWIOBIEGU"
Może dlatego ja akurat zachwycam się tą ucztą, tym przesytem odwołań kulturowych, licznych odnośników do literatury, filmu, muzyki, dygresji filozoficzno-egzystencjalnych. Notabene, dobrnęliśmy do trzeciego akapitu recenzji i zdążyliśmy już zahaczyć o muzykę Organka, poezję Grochowiaka, turpizm, realizm, a w trakcie pisania tego zdania przypomniała mi się książka o podobnej konstrukcji, która od razu skojarzyła mi się po przekartkowaniu lektury – „Pożegnanie jesieni” Witkiewicza – kopalnia traktatów filozoficznych o sztuce i w sumie nie tylko, na tle której poutykane gdzieś kawałki fabuły. U Organka proporcje zostają odwrócone i to na tle toczącej się fabuły, co jakiś czas wyskakują rozprawy filozoficzne bardziej o życiu niż sztuce, ale to wciąż podobna konstrukcja.Czyż to nie jest wartość książki? Nie znacie nawet rysu fabuły, a powtórka ze sztuki i literatury przekrojowo przez epoki, style i gatunki podana na tacy. A to dopiero początek, sięganie do różnych epok, czasów, momentów historii to duża umiejętność debiutującego autora.
BORYS I NIETA
A skoro już wygadałam się z tą fabułą, że jej w zasadzie ani trochę nie przybliżyłam to już spieszę z wyjaśnieniami, żeby przyszły Czytelnik mógł zrozumieć skąd ten egzystencjalizm i ciężka atmosfera, czarno-biała kolorystyka.
Główny bohater Borys, mężczyzna poszukujący siebie, drogi, dostający co rusz od życia po tyłku, właśnie stracił pracę, wychodzi w swej beznadziei na ulicę i spotyka ją – Nietą – swoją niespełnioną miłość, kobietę, która wychodzi życiu naprzeciw, prowokując los co krok, sprowadzająca jedynie czarne chmury nad Borysa, więc kiedy ją widzi, czuje, że to wszystko co się dzieje na pewno nie skończy się dobrze. Nieta czyli Aneta, zaprasza go do siebie, opowiada o śmierci ojca i prosi aby z nią pojechał na jego pogrzeb.
o siebie boleśnie. Zakończenie jak na pewno się domyślacie nie będzie oblane lukrem i posypane brokatem.
SYNESTEZJA
Dobry kawałek pisarstwa poznaję po odbiorze swoich zmysłów, jestem człowiekiem mocno wyczulonym na zapachy, dźwięki, dotyk i smak, a tutaj opis sceny totalnego wyczerpania podczas ulewy, listopadowego zimna powoduje dreszcze. Opis jazdy autem Borysa na kacu przywodzi na myśl chorobę lokomocyjną i żołądek zaczyna wirować. Smak gorącej zupy po długiej podróży w knajpie powoduje, że ślinka cieknie, robi się ciepło.
Życie odbieram mocno zmysłami, instynktem i ten kawałek prozy, może nie do końca perfekcyjny i mający pewne luki, może i jest zbyt przestylizowany, czy składa się ze zbyt wielu frazesów czy filozoficznych wywodów jak zarzucają niektórzy lekturze, ale dla mnie w pierwszej kolejności - Czytelnika - jest to wspaniała uczta zmysłów, niezwykle plastyczne obrazy mimo przeważającej szarości, ciekawa podróż. Dla mnie jako filologa, owszem język czy styl tu i ówdzie mógłby być lepiej dopracowany, coś bym wycięła, coś skróciła, a coś podkręciła, ale w tej opowieści najważniejsze są emocje dziejące się tu i teraz, na gorąco, przepływ myśli bohatera. Dlatego może niektórzy zarzucają, że po lekturze zostaje niewiele.
TU I TERAZ
Są książki, które czyta się w czasie teraźniejszym, bez genezy, bez ciągu dalszego, bez morału, bez bezpośrednich wniosków i „Teoria opanowywania trwogi” Tomasza Organka taka właśnie jest, przeżywamy ją na bieżąco, a po zamknięciu książki zostają pewne sceny, emocje, refleksje, zapachy, smaki…niekoniecznie musi być puenta, czy bajka z morałem, żeby utwór uznać za bardzo dobry.__________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :)
Cenie Pana Tomasza jako artystę, ale mam obawy co do tej książki
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie ma się co bać, tylko sprawdzić :)
UsuńPrzemawia do mnie to tu i teraz. Lubię tak żyć. Do tego chłonę wszystko zmysłami i choć raczej skłaniam się ku temu co mnie otacza to, choć nie bez oporów, sięgnę po tę pozycję, gdyż recenzja mnie zaintrygowała.
OdpowiedzUsuńPolecam, wydaje mi się, że spodoba Ci się po tym, co piszesz.
UsuńOo, widziałam tę książkę w Empiku, zastanawiałam się, czy kupić
OdpowiedzUsuńKupić, warto :)
Usuń