Przejdź do głównej zawartości

LEKTURY W TEATRZE - JAK JE UGRYŹĆ?

lektury w teatrze, teatr, lektury szkolne, pole do dyskusji, filolog, edukuje

JESTEM FILOLOGIEM

Jestem filologiem. Skończyłam filologię polską z pasji i poczucia misji. Nie zamieniłabym swoich studiów na żadne inne mimo, że każde inne byłyby pewnie bardziej opłacalne czy pożyteczne ;) I z tego miejsca chciałabym jako magister filologii polskiej zagłębić się w temat lektur, które
w większości były dla mnie katorgą, strasznym cierpieniem podczas czytania, szczególnie poezja. Jednak jako człowiek przez 2 lata przygotowujący maturzystów do zdania egzaminu dojrzałości musiałam je znać jak własną kieszeń i przekazywać wiedzę niezbędną, choć bolało mnie to przy połowie lektur, które wykładałam z ogromną starannością
i oddaniem sprawie – edukacji.

Ogromna część listy lektur obowiązkowych jest dla mnie pomyłką, duża część wiedzy przekazywanej licealistom z perspektywy studiów – wierutnym kłamstwem. Już kiedyś przywoływałam Wam przykład Adama Mickiewicza czy „Pana Tadeusza”, który szumnie zwany epopeją narodową, wcale epopeją naszą nie jest. Kiedy miałam egzamin z romantyzmu, mój egzaminator, gdyby padło pytanie o „Pana Tadeusza” i ktoś zacząłby od stwierdzenia, że jest to nasza epopeja narodowa, wyleciałby za drzwi z pałą w indeksie. Mam w sobie dlatego ogromny bunt, jeśli chodzi o edukowanie młodych pokoleń, mam żal o kłamstwa przekazywane z namaszczeniem, może dlatego polonistką byłabym marną jeśli o realizację podstawy programowej chodzi. Wiecie w czym tkwił sekret zdawalności moich maturzystów z wynikiem bardzo dobrym? W korespondencji sztuk
i skojarzeniach.

SPOSÓB NA LEKTURĘ

Omawiając daną lekturę, szukaliśmy odwołań we współczesnej kulturze,
w filmie, malarstwie, teatrze…w różnych aspektach i spojrzeniach na dany problem, w wątpieniu, sprawdzaniu, własnej interpretacji. Uczyłam tych młodych ludzi tego, dzięki czemu sama zdawałam na studiach egzaminy
z literatury niemal zawsze na 4, mimo, że 1/3 lektur nie zdążyłam nawet streszczenia przeczytać (a lista była tak długa, że nie wiem czy listę nawet do końca doczytałam).

Nie oszukując się jak złapiesz schemat analizy lektur to jedziesz na szablonie każdą kobyłę pozytywistyczną i każdy umęczony romantyzmem tekst.
Ale…to nie wystarczy. Jeśli nie umiesz lawirować między tekstami, faktami, wątkami pobocznymi to niewiele Ci ten szkielet pomoże. Istotniejsze dla mnie jako polonisty było pójście równorzędnym torem wraz z duchem czasu, więc Dziady Dziadami, a Bajki Bajkami, ale starałam się podsuwać połączone niewidzialnymi nićmi porozumienia opracowania problemu ciekawe, bardziej zrozumiałe, współczesne. Starałam się zrównoważyć ten trzynastozgłoskowiec, wartościową lekturą współczesnych pisarzy, nowym kontekstem, porównaniem, żeby pobudzić myślenie, analizę, bo to najlepszy sposób na rozwój umysłu i pole do dyskusji przy egzaminie, linia obrony, którą trudno złamać.

LEKTURY NA DESKACH TEATRALNYCH

Jednym z narzędzi okazał się mój ukochany teatr. Długo unikałam adaptacji klasyki, którą już mieliłam w szkole, a potem na studiach po to, żeby teraz po kilku latach stać się fanem tego typu przedsięwzięć. Dlaczego? Ano dlatego, że jeśli nie jest to klasycznie oddany tekst, to jest wspaniałym źródłem do reinterpretacji, dyskusji, refleksji i nauki przede wszystkim. Łatwiej kodują się kontrowersje, coś co jest ciekawe, nieszablonowe, odbiega od osi oryginału, bo nie dość, ze dzieciak utrwala szkielet poznany w szkole, to widzi pewne rozbieżności, analogie czy porównania, inne zupełnie spojrzenie na temat.

I ja nie mówię, że adaptacje teatralne są wspaniałe co do jednej, bo część
z nich, jak nie połowa, przynajmniej w Krakowie, to straszne gnioty
i nieudolne próby przerostu formy nad treścią, ale nawet te złe realizacje uczą, pokazują, jak można myśleć nieszablonowo, jakie mieć skojarzenia, jak kluczyć zarośniętymi ścieżkami, a przede wszystkim jak próbować szukać swojej drogi...

SŁOWACKI WIELKIM POETĄ BYŁ?

...przecież o to w edukacji chodziO to - że ok - Słowacki wielkim poetą był (zależy od ilości zaaplikowanego opium i uważam, że to również powinno się przekazywać dzieciom, bo chociażby nie szukając daleko, cały, wspaniały skądinąd Witkacy, to twórczość głównie „opiatowa”), ale może Ci się jego poezja nie podobać, wcale nie musi Cię zachwycać, możesz mieć swoje zdanie, swoją interpretację jego tekstów. Niby skąd jeden z drugim specjalista od interpretacji tekstów ma pewność, że w tym sonecie to chodzi o żal, o niespełnioną miłość, a ten mówi o matce? Może chodziło o żal po rozlanym winie…kto wie, co siedziało w głowie Julka? Dlatego poddając
w wątpliwość, rozwija się pole do dyskusji, do własnej interpretacji, do myślenia, a tym samym do nauki.

IDŹ DO TEATRU

Zaliczyłam w swoim dziennikarskim życiu sporo sztuk, z których miałam ochotę uciekać, bo albo nudne i litera w literę odtworzone, albo tak pojechane interpretacyjnie, że ni krzty oryginału, ale nauczyło mnie to tolerancji i krytycznego spojrzenia, kolejnej odsłony doskonale, niemal do porzygu, znanego tekstu. Dlatego kiedy ktoś pyta mnie o sposób na lektury, odpowiadam – idź do teatru, obejrzyj film, poszukaj czegoś w innych opracowaniach, pomyśl. Jak ja byłam jeszcze w liceum, samo spojrzenie na opracowanie typu Greg było czymś obrzydliwym, na studiach czytało się tylko opracowania z Biblioteki Narodowej i to była świętość, czasem owo opracowanie było dłuższe dwa razy od samego tekstu lektury ale czytało się, polowało w bibliotekach na egzemplarz z wstępem z Wydawnictwa Ossolineum, robiło kolorowe notatki.

DOBRY I ZŁY

I wszystko spoko i jestem jak najbardziej za przeczytaniem w pierwszej kolejności tekstu lektury, żeby mieć jakikolwiek punkt wyjścia do rozmowy
i analizy, ale traktowanie produktów filmowych, teatralnych czy opracowań innych twórców za zło i „pójście na łatwiznę” jest niesprawiedliwe i mocno ograniczające. Bo jak mamy młodego człowieka nauczyć myślenia, analizowania, wyciągania wniosków, porównywania skoro dajemy mu jeden punkt widzenia i okraszamy go przydomkiem „ten właściwy”? Właściwy jest tekst, a to co każdy z nim zrobi i jak odczyta to już zupełnie inna kwestia.

KLASYKA W TEATRZE

Pamiętam fantastyczną realizację Wesela” Jana Klaty w Teatrze Starym, czy Zemsty” Krzysztofa Jasińskiego w Teatrze STU. Tyle, że bez znajomości tekstu, ciężko wyłowić to, co zostaje wyłożone na deskach. Pamiętam też okropną kreację Wyzwolenia w reżyserii Radosława Rychcika, czy kolejną odsłonę „Zemsty według Anny Augustynowicz, która po klasyce w STU raniła mnie co drugą sceną i generalnie całą aranżacją. Ale…nie ma tego złego, bo dzięki temu, mam świadomość, że ktoś widzi to w taki sposób, który nie przyszedłby mi do głowy, to inspiruje, to rozszerza horyzonty, bo kiedy zapyta ktoś o postać Klary dla przykładu to po krótkiej charakterystyce wedle tekstu i wytycznych szkolnych, zgrabnie przechodząc do innego ujęcia tej postaci przez reżyserkę zdobywamy +100 punktów do swojej oceny z egzaminu.

CZYTAĆ POWINIEN KAŻDY

Są dzieciaki, których generalnie nie interesują lektury, które kompletnie nie odnajdują się w tych analizach, wolą matematykę, chemię czy informatykę, tyle, że po pierwsze czytać książki powinien KAŻDY, nie tylko polonista 😉 Po drugie jeśli znajdziemy sposób na zainteresowanie, zaintrygowanie tym nudnym kawałkiem tekstu, który trzeba znać, mamy już duży sukces. I te wszelakie adaptacje klasyki na scenie tutaj sprawdzają się znakomicie, to że ranią moje oczy i uszy, nie znaczy, że jakąś niewidzialną nicią nie pociągną za sobą kogoś zupełnie innego w kierunku poznania lektury, jej autora, samej epoki czy faktów historycznych – każdy sposób jest dobry, żeby osiągnąć cel.

STWÓRZ UCZNIOWI POLE DO DYSKUSJI

Przykładem może być tu „Romeo i Julia”, jedni kochają inni szczerze nie cierpią i abstrahując już od tysiąca interpretacji i analiz tego tekstu, może warto było zrobić taką sztukę, kosztem kaleczenia Szekspira, i przenieść ją
w realia współczesne, bądź jak zrobił to Marcin Hycnar w Teatrze Słowackiego - wymieszać plany akcji. O sztuce tej będzie kolejny artykuł już bardziej szczegółowy.

I rzeczywiście połowę widowni stanowili uczniowie i na spektaklach będących adaptacją lektur szkolnych, bądź klasyki w ogóle, spotykam głównie uczniów. Dzieciaki w kolejce do szatni po spektaklu wciąż dyskutują o tym co się działo na scenie, że nudne, a ten bohater jakiś zupełnie inny niż w książce, że fajną kieckę miała aktorka, że nieźle załatwił go ten czy tamten, że dlaczego zamiast pistoletem to sztyletem mordowali, a czemu ta biedna Julia nie mogła sobie pójść gdzie chce i z kim chce…kurcze, tworzy się fajne pole do dyskusji, bo to znaczy, że ziarno zostało zasiane
w głowach i coś z niego na pewno wykiełkuje, a jak wiemy zawsze lepsze coś niż nic 😊

LITERATURA, TEATR, A ŻYCIE

Często się też zdarza, że bohaterowie ukazani są w innym świetle,
z zupełnie nieznanej strony, uświadamiając młodym ludziom jak złożona jest natura człowieka i jak niesprawiedliwa jest pochopna ocena.
Od zawsze drażnił mnie ten podział szkolny na bohaterów negatywnych
i pozytywnych, na tej charakterystyce bohaterów uczącej wrzucać ich do jednego z dwóch worków, do wyboru była jeszcze transformacja bohatera
z tego „złego” na „dobrego”. I to tyle, czarne albo białe, innych kolorów drodzy uczniowie nie rozróżniamy. Całkiem niedawno oglądałam „Śluby panieńskie” w reżyserii Krzysztofa Pluskoty w Teatrze STU (recenzja TUTAJ) i reżyser zastosował tam świetny zabieg w przypadku głównych bohaterów – nadał im nowe cechy, tchnął więcej życia w te papierowe postacie. Anemiczny i rozmazany Albin, szlochający do swej Klary tutaj dostał rys człowieka ze zranioną duszą, ale zamiast szlochać tam, gdzie trzeba było potrafił stanowczo tupnąć nogą i odwrócić się na pięcie, czy nawrzeszczeć na swoją ukochaną. Gustaw, wieczny imprezowicz
i wesołek, tutaj otrzymał też w prezencie rys normalnego, zmęczonego szaleństwami młodzieńca. Przykładów można by mnożyć.

CHODŹ ZE MNĄ DO TEATRU!

Reasumując, uważam, a nawet jestem pewna, że lektura na deskach teatralnych to świetny pomysł i dobry plan na zainteresowanie literaturą,
a także idealny punkt wyjścia do dyskusji, do myślenia, do analizy, do odkrycia nowych dróg. Chodź ze mną do teatru i ugryź porządnie ten kawał tekstu!


_________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :) 

Komentarze

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

ZASKRONIEC I PUDEL NA RATUNEK ZWIERZĘTOM

Całkiem niedawno recenzowałam tutaj bajkę, która wygrała konkurs Piórko 2019 , a tu mam już kolejną cudną bajkę do „opowiedzenia”. Autorka „O królewiczu,   który się odważył” Kasia Wierzbicka napisała specjalną bajkę charytatywną, dla bezdomnych zwierzaków, o zaskrońcu i pudelku, którą mam zaszczyt recenzować dla Was. Tytuł zaintrygował mnie dość mocno, bo…mam fobię na wszelkie stworzenia pełzające J Węże bez względu czy jadowite czy nie, małe czy duże wzbudzają u mnie gęsią skórkę, atak paniki z wrzaskiem burzącym ściany wokół i paraliż. Taką mam przypadłość dziwną J Gdyby miały choć dwie nóżki to już mielibyśmy jakiekolwiek pole do dyskusji, a tak to lepiej, żebyśmy nie przecinali sobie wspólnych ścieżek J A bajka owa niby dla dzieci i specjalnie osadzająca niezbyt dobrze kojarzącego się zaskrońca w roli tytułowego bohatera, ale mnie starą babę na chwilę wyleczyła z fobii i zapałałam taką sympatią do zaskrońca, że nawet bym sama pogłaskała go po ogonie. Niestety szko...

[RECENZJA] FENOMEN ULICY CZEREŚNIOWEJ - KSIĄŻKI ROTRAUT SUSANNE BERNER

  Co takiego jest w książkach o ulicy Czereśniowej Rotraut Susanne Berner, że są tak popularne?  Tym bardziej, że ilość tekstu jest równa zeru. Za to grafika, a raczej szczegółowość grafiki robi piorunujące wrażenie. Można „czytać” te książki niezależnie od siebie, jednak najlepsza zabawa jest, kiedy złożymy wszystkie cztery części w całość i stronica po stronicy będziemy obserwować sukcesywne zmiany, jakie dokonują się w ciągu roku (nie tylko w przyrodzie) np. można zaobserwować proces budowy przedszkola od podstaw.  Rytm życia na ulicy Czereśniowej wyznaczają pory roku i autorka adekwatnie zatytułowała każdą z książek po prostu nazwami pór roku, i tak poznajemy mieszkańców ulicy kolejnych kartach Zimy na ulicy Czereśniowej , Wiosny na ulicy Czereśniowej , Lata na ulicy Czereśniowej   oraz Jesieni na ulicy Czereśniowej. MAGICZNE WYSZUKIWANKI Każda książka nasycona jest obrazkami, zabawnymi szczegółami, postaciami i sytuacjami z życia codziennego. Każda strona prz...

WIECZORNY DYLEMAT MATKI - SEN CZY CZAS DLA SIEBIE?

  DYLE(MATKI) Wiecie jakie pierwsze pytanie pojawiło się w mojej głowie równolegle z ogromnym pragnieniem drugiego dziecka? Jak to jest z dwójką, jak kochać tak samo dwoje dzieci, skoro do tej pory to ten jedynak był całym światem… i przekopałam w chwilach kryzysu i bezsennych nocy chyba cały internet, żeby znaleźć odpowiedzi na te pytania albo choćby gram pokrzepienia, kiedy myślałam, że nie udźwignę jednak tematu (oczywiście będąc już w ciąży 😉 ) Tak zwane rozterki „po ptakach”, które nic już do sprawy i tak nie wniosą, bo „rzecz się dzieje” 😊 A teraz, kiedy minie za chwilę 3 miesiące, odkąd w moim domu są już dwie istoty z kategorii „dzieci” uśmiecham się do siebie, wspominając tamte rozterki, DYLEMATY , strach…ale ja dziś nie o tym, choć w zasadzie ten temat nasuwa się jako pierwszy. Ja dziś o DYLEMACIE, ale innej kategorii. Niby już raz to przerabiałam, ale ta kwestia jest tak trudna i dla mnie kompletnie nie do rozwikłania, że i przy czwartym i siódmym dziecku przypuszcz...