ZROZUMIESZ JAK SAMA BĘDZIESZ MATKĄ
Doskonale pamiętam jedno stwierdzenie, które zakodowało mi się w głowie dawno temu „Jak będziesz miała swoje dzieci to zrozumiesz”, czy wszelkie odmiany tego stwierdzenia typu: „Zobaczysz jak będziesz mieć swoje dzieci”, „Jak będziesz mieć swoje dzieci to pogadamy”, „Nie zrozumiesz, póki nie zostaniesz matką”.NIE LUBIŁAM DZIECI
Wtedy podchodziłam do tego z przymrużeniem oka, bo cóż mogło mi się nagle w światopoglądzie pozmieniać poza dodatkowym członkiem rodziny? Nie lubiłam obcych dzieci, drażniły mnie samym swoim jestestwem, starałam się zawsze odpowiedni dystans zachowywać od takiej istoty, więc jak nagle miałabym zapałać sympatią i słodkością bezbrzeżną do takiej istoty? No jakim cudem? I wiadomo – najlepszym ekspertem od wychowania dzieci jest bezdzietna lambadziara, tudzież lambadziarz (bez urazy, taki żarcik), którą sama mentalnie byłam. Ale przyszedł dzień, kiedy na świat przyszło moje dziecię i zaczęły dziać się cuda, z wieloma długo walczyłam...bezskutecznie. Nie to, żebym od razu sikała wielokolorową tęczą, ale mijały kolejne miesiące, a stan zakochania tylko pogłębiał się do niemożliwych rozmiarów.I JUŻ ROZUMIEM...
I już rozumiałam walcząc z setną
nocą bez snu, pod rząd, że „umieram,
a umrzeć nie mogę”, czyli jakoś da się z tym żyć, skoro inne matki żyją.
a umrzeć nie mogę”, czyli jakoś da się z tym żyć, skoro inne matki żyją.
DOŚWIADCZYŁAM...
Doświadczyłam, że ból, choroba,
„zwykły” katar tego zawiniątka boli mnie tak samo mocno i w końcu zrozumiałam,
jak moja mama mówiła mi zawsze jak byłam chora, że jakby mogła to wzięłaby to na
siebie, zamieniłaby się, żeby było mi lżej. Nagle zrozumiałam w 100%, o co
chodzi.
WIEM...
Zrozumiałam, o co chodzi z tymi
„rozwrzeszczanymi bachorami”, że nie ma ani bachorów, ani złych dzieci, a są
silne emocje. Że potrzeba ogromu cierpliwości i empatii i posiada się ten zasób
mimo, że nigdy w życiu człowiek by się o to nie podejrzewał. Przestaje drażnić
rozbiegany
i rozwrzeszczany maluch w kolejce, w sklepie, co więcej, wzbudza sympatię,
a do matki się porozumiewawczo uśmiechasz i pytasz czy nie pomóc
w czymś, zamiast piorunować wzrokiem i mamrotać pod nosem: „co to za upierdliwy gówniarz!”
i rozwrzeszczany maluch w kolejce, w sklepie, co więcej, wzbudza sympatię,
a do matki się porozumiewawczo uśmiechasz i pytasz czy nie pomóc
w czymś, zamiast piorunować wzrokiem i mamrotać pod nosem: „co to za upierdliwy gówniarz!”
ZADZIWIAM SIĘ...
Przecierałam też oczy ze zdumienia,
kiedy zaczęłam wchodzić w ten macierzyński świat, bo tak strasznie absurdalne
dla mnie były wojny kobiet o poród, karmienie, rozszerzanie diety, nie mówiąc o
tym co dalej…jezu, o co tu walczyć? Skąd to szambo wybiło? Poznałam hejt, jad,
ciocie „dobre rady” wszelkiej maści i…swoją irytację i wściekłość sięgającą zenitu
w odpowiedzi na te bzdury.
w odpowiedzi na te bzdury.
TO, CO WAŻNE
Nagle zrozumiałam, że nic
ważniejszego nie ma poza spokojnym snem
i ciepłym oddechem małej istoty. Nie ma też nic ważniejszego od tej relacji między naszą trójką, budowanej dzień po dniu i cegiełka po cegiełce. Że nie zawsze jest dobrze, nie zawsze radośnie i tak jakby się chciało i to kompletnie nie jest nic nienormalnego, a idealizm spokojnie można między bajki włożyć, bo jest tak mdły i nudny w porównaniu do tej niedoskonałości, która kroczy ramię w ramię i otwiera umysł i uczy ogromnej pokory
i akceptacji. Czasem po prostu awantura goni awanturę, wrzask przechodzi
w pisk, a pisk w nieustanne marudzenie i tak od nowa i powiadają, że to kiedyś przejdzie, że zatęsknię za tym, w to, że zatęsknię to akurat w tym momencie wątpię, ale…życie mnie już tak zaskoczyło, że boję się stawiać twierdzeń ;)
i ciepłym oddechem małej istoty. Nie ma też nic ważniejszego od tej relacji między naszą trójką, budowanej dzień po dniu i cegiełka po cegiełce. Że nie zawsze jest dobrze, nie zawsze radośnie i tak jakby się chciało i to kompletnie nie jest nic nienormalnego, a idealizm spokojnie można między bajki włożyć, bo jest tak mdły i nudny w porównaniu do tej niedoskonałości, która kroczy ramię w ramię i otwiera umysł i uczy ogromnej pokory
i akceptacji. Czasem po prostu awantura goni awanturę, wrzask przechodzi
w pisk, a pisk w nieustanne marudzenie i tak od nowa i powiadają, że to kiedyś przejdzie, że zatęsknię za tym, w to, że zatęsknię to akurat w tym momencie wątpię, ale…życie mnie już tak zaskoczyło, że boję się stawiać twierdzeń ;)
NAUCZYŁAM SIĘ...
Nauczyłam się życia w kompletnym
chaosie, nieprzewidywalności, nagłych zwrotach akcji, generalnie – życia w
trudnych warunkach. Nauczyłam się tak samo wiele o sobie, jak i o tej istocie,
którą każdego dnia studiuję, jej emocje, reakcje, umiejętności. I to jest
niesamowicie fascynujące
i rozwojowe i…nigdy bym nie przypuszczała, że tak mnie to pochłonie.
i rozwojowe i…nigdy bym nie przypuszczała, że tak mnie to pochłonie.
UŚWIADOMIŁAM SOBIE...
Uświadomiłam sobie ile mam w sobie
siły, ile mam rezerwy i ile mogę jeszcze jechać na rezerwie i na kompletnie
zdartej oponie bez kropli paliwa, bez grama oparów, tocząc się po prostu na
łeb, na szyje z górki. Ile jestem w stanie wyciągnąć z każdego dnia i nocy i
jak bardzo mogę nie mieć siły zalać kawy, czy związać w supeł kołtuna włosów po
nocy, której nie było.
PRZYPOMNIAŁAM SOBIE...
Przypomniałam sobie ile radości
sprawia mi wciąż zabawa. Taka beztroska, gdzie i zachlapie się podłoga i w
dywan nasypie się sterta piasku, ubrudzi kawałek ściany, zaleje podłoga,
skarpety i cały człowiek, taka bardzo niekontrolowana, sprawiająca ogrom frajdy
i luzu, bo wiem, że jestem już dorosła i wszelkie skutki jakoś ogarnę i
posprzątam. Nigdy nie przypuszczałam, że zabawa z dzieckiem będzie mnie tak
bardzo...bawić, jakbym wciąż była dzieckiem, tylko na chwilę kazano mi być
dorosłą
i poważną panią na szpilkach, ale po porodzie już hulaj dusza.
i poważną panią na szpilkach, ale po porodzie już hulaj dusza.
MÓWIŁA MI MAMA
I mówiła mi mama, że dziecko to
największa radość i skarb i spokojnie ostudzała moje zapędy, gdy w burzliwej
młodości zarzekałam się, że żadnych dzieci, bo to tylko problemy, komplikacje
itd., że kiedyś zrozumiem, że sama się przekonam.
I tak - przekonałam się
mocno, na własnej skórze, co to znaczy być mamą, prawdziwą, stuprocentową, spełnioną, której dziecko nie skomplikowało życia, nic nie
popsuło, a jedynie napędziło do działania, nadało barw, dopełniło. Mimo ogromu
trudności, czasem "walki o życie", bycia często totalnie poza strefą
komfortu jakiegokolwiek, nie wróciłabym nigdy do poprzedniego, wydawałoby się
beztroskiego życia, bez odpowiedzialności za drugie istnienie.
Mam wrażenie, a
raczej jestem tego pewna, że straciłabym coś ogromnie wartościowego,
doświadczenie, którego nie da się opisać komuś, kto tego nie doświadczył.
Dlatego też, jak ktoś mi mówi, że nie wyobraża sobie mieć dzieci, że to
ograniczenie, problem, koniec życia i wolności i nie chce to odpowiadam mu po
prostu, że nie każdy musi mieć dzieci i ich chcieć i to jest bardzo
indywidualna kwestia i trudno tu o czymkolwiek dyskutować. Jedynie mogę wyrazić
swoje zdanie, że dla mnie świat się dopiero wtedy rozwinął w aspektach, o
których nie miałam pojęcia, nie zamknął się, nie ograniczył mnie, ale mnie
przeorganizował, nie czuję się męczennicą, madką polką, urobioną po łokcie
niewolnicą swojego domu. Czuję się ogromnie szczęśliwa, że mogłam i mogę wciąż
doświadczać stanu bycia Mamą.
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
Z okazji Dnia Matki chciałabym
podziękować swojej Mamie, za ogromne wsparcie na tej dla mnie wyboistej drodze
i za te słowa „przekonasz się jak sama zostaniesz matką” – przekonałam się i
przyznaję rację, po tej stronie barykady wszystko wygląda zupełnie inaczej, a
niebo jest bardziej niebieskie.
Wszystkiego najlepszego dla Mam!
________
Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :)
Bardzo pięknie napisane. Najbardziej mnie ujął akapit, w którym odnosisz się do dyskusji na temat posiadania dzieci - też uważam, że nie ma co dyskutować. To kwestia indywidualna. Ja cz uje podobnie jak ty, jestem szczęśliwa będąc mamą mojej szalonej trójki, ale całkowicie rozumiem i akceptuje, że są kobiety, które tego nie chcą i nie wyobrażają siebie w roli matki. Mają do tego pełne prawo.
OdpowiedzUsuń