Przejdź do głównej zawartości

[RECENZJA] "WYFRUNIĘCI", CZYLI O TYM JAK WYFRUNĄĆ ZE SWOJEJ STREFY KOMFORTU

 

Wyfrunięci recenzja filmu
Materiały prasowe

WIATRU W ŻAGLE

Jeśli potrzebujecie motywacyjnego kopa, czegoś, co doda Wam wiatru
w żagle i całe wiadro odwagi do spełniania marzeń, to idźcie do kina na najnowszą produkcję studia Illumination Entertainment zatytułowaną „Wyfrunięci”. To nietuzinkowa animacja wyreżyserowana przez Benjamina Rennera, do której scenariusz stworzył Mike White, co daje gwarancję dobrego i inteligentnego humoru. Niby bajka dla dzieci, a tak naprawdę dorośli mogą wyciągnąć z owej bajki ogrom dobra dla siebie. Pewnie dlatego też produkcja nie posiada ograniczeń wiekowych.

LEPSZY NIŻ DISNEY

Gdzieś w komentarzach na Filmwebie, pewien użytkownik napisał, że
w końcu  coś świeżego i odmiennego od lukrowych produkcji Disneya,
w których jest zbyt dużo piosenek, a zbyt mało akcji. Tutaj dostajemy produkt o przeciwstawnych właściwościach – maksimum akcji, która nie jest co krok poszatkowana wokalnymi popisami. Dzięki temu film pozostaje filmem…niekoniecznie pretendującym do miana musicalu. Ścieżka dźwiękowa do "Wyfruniętych" przygotowana przez brytyjskiego kompozytora Johna Powella jest za to bardzo przyjemną ucztą dla ucha, niezakłócającą odbioru filmu, ale fantastycznie z fabułą korespondującą.

LOT NA JAMAJKĘ

Zapytacie o czym są te „kaczki” (tytuł roboczy nadany przez mojego syna)? To zabawna, ale i mocno wzruszająca historia o pewnej rodzinie kaczek, które żyły sobie spokojnie na pewnym stawie, do momentu, kiedy na staw nie przylatuje inna rodzina kaczek, która zatrzymuje się jedynie na postój
w drodze na Jamajkę. Pod wpływem tego spotkania kacza mama Pam i jej dzieciaki Gwen i Dax zapragnęli prawdziwej przygody i wyruszenia w świat. Niestety zacietrzewionym oportunistą okazuje się tata Mack, który ani myśli się ruszać z dobrze znanego mu stawu, twierdząc, że świat jest zbyt niebezpieczny, by go zwiedzać, bo na każdym rogu czyha jakiś drapieżnik,
a co więcej swoje lęki i fobie próbuje przerzucić na dzieci…Pam nie zamierza odpuścić i namawia męża ze wszystkich sił, w końcu Mack z ogromnym lękiem godzi się na wyprawę. Rodzina kaczek opuszcza bezpieczną przystań i wyrusza na Jamajkę, po drodze mierząc się z wieloma przygodami
i spotykając naprawdę specyficznych osobników. Więcej nie zdradzę.

KLUCZ DO PEŁNI ŻYCIA

Zdradzę natomiast swoje osobiste przemyślenia dotyczące „Wyfruniętych” bo to niezwykle wartościowa bajka, jak już wspominałam, dla odbiorcy
w każdym wieku. Pokazuje w pełnym świetle, że to nic złego się bać, czy mieć swoje paraliżujące obawy względem zmian, że przy odrobinie odwagi
i wsparcia chcących nam pomóc ludzi, można je przezwyciężyć i wyjść nawet na krótki czas ze swojej strefy komfortu, żeby zobaczyć coś z innej perspektywy, dostrzec inne barwy życia, zaryzykować nieznane. Film pokazuje, że to wcale nie jest tak, że nie spotkamy na naszej drodze wtedy niebezpieczeństw, trudności, niewłaściwych ludzi (tudzież zwierząt), ale wszystko to przyczyni się do naszego rozwoju, wzmocni odwagę, da siłę do kolejnych potyczek w drodze po swoje pragnienia. Czyż to nie piękne przesłanie?

Poruszona tutaj też jest kwestia  pójścia na kompromis. Mack nie chce, wręcz obsesyjnie boi się opuszczać staw, tutaj jest szczęśliwy, ale widząc, jak bardzo jego ukochana gaśnie, dla miłości zamyka oczy i skacze w nieznane – „ale tylko ta jedna przygoda”. W ogóle cała rodzina jest tak charakterologicznie od siebie różna, ale produkcja pokazuje nam, że jakbyśmy się od siebie nie różnili, najważniejsze jest wzajemne wsparcie.

Dla mnie 10 na 10 gwiazdek, jeśli o produkcję animowaną ostatnich miesięcy chodzi.

 



________

Jeśli spodobał Ci się tekst, uważasz, że komuś może się również spodobać, czy przydać - nie wahaj się, udostępnij i poślij dalej :) Masz pytania, bądź chcesz skomentować - pisz. Wpadaj jak najczęściej, a jeśli chcesz być na bieżąco, polub mój fanpage na fb i profil na instagramie :) 

 

 


Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

DLACZEGO WARTO CZYTAĆ KSIĄŻKI, CZYLI SPOSÓB NA ORTOGRAFIĘ

  Po co czytać książki? Jaka korzyść z tego płynie? Po co dzieciom w szkole lektury? A ja pytałabym raczej - dlaczego lektury nie są najważniejszą literaturą w życiu dziecka? PO CO SĄ LEKTURY? Ano z założenia po to, żeby oswajać się i poznawać różne dzieła literackie, czasem wartościowe, a czasem nie do końca, ale sprowadzamy się tu do kwestii poznawczej, tak czy owak. Dzięki lekturom dzieci ćwiczą pamięć, ciągi przyczynowo-skutkowe, uczą się opowiadać, relacjonować, interpretować, a często tworzyć własne konteksty i wątki. Poznają multum środków stylistycznych, form, słów i pojęć. Z czasem kształtują gust literacki. Ale jest jeszcze jedna bardzo ważna funkcja lektur szkolnych – pomagają w nauce ortografii i…interpunkcji. Mój syn zapytałby „a dlaczego?” Ano nie jest to wiedzą tajemną, że regularne obycie ze słowem pisanym gwarantuje, że pamięć fotograficzna zadziała tu doskonale. Słowo widziane kilkadziesiąt razy utrwala się i bardzo łatwo mózg je potem odwzorowuje. Metodą św...

ZASKRONIEC I PUDEL NA RATUNEK ZWIERZĘTOM

Całkiem niedawno recenzowałam tutaj bajkę, która wygrała konkurs Piórko 2019 , a tu mam już kolejną cudną bajkę do „opowiedzenia”. Autorka „O królewiczu,   który się odważył” Kasia Wierzbicka napisała specjalną bajkę charytatywną, dla bezdomnych zwierzaków, o zaskrońcu i pudelku, którą mam zaszczyt recenzować dla Was. Tytuł zaintrygował mnie dość mocno, bo…mam fobię na wszelkie stworzenia pełzające J Węże bez względu czy jadowite czy nie, małe czy duże wzbudzają u mnie gęsią skórkę, atak paniki z wrzaskiem burzącym ściany wokół i paraliż. Taką mam przypadłość dziwną J Gdyby miały choć dwie nóżki to już mielibyśmy jakiekolwiek pole do dyskusji, a tak to lepiej, żebyśmy nie przecinali sobie wspólnych ścieżek J A bajka owa niby dla dzieci i specjalnie osadzająca niezbyt dobrze kojarzącego się zaskrońca w roli tytułowego bohatera, ale mnie starą babę na chwilę wyleczyła z fobii i zapałałam taką sympatią do zaskrońca, że nawet bym sama pogłaskała go po ogonie. Niestety szko...

[RECENZJA] MAGIA KOLORÓW - HERVE TULLET "KOLORY"

BEZ ZBĘDNYCH SŁÓW Są takie książki, które nie potrzebują zbyt wielu słów, żeby opisać ich wartość...one mówią same za siebie i to nie słowem, a obrazem. Recenzja owa również nie będzie zawierała zbędnych słów, za to kilka niezbędnych obrazów. Najchętniej pokazałabym Wam wszystkie, bo to niezwykle fascynujące jak ta książka została skonstruowana, ale wtedy popsuję Wam zabawę, no i autor mógłby mnie oskarżyć o kopiowanie jego własności intelektualnej  😉   NIECH PRZEMÓWIĄ KOLORY W pracy zawodowej zajmuję się głównie słowami, z pasji - obrazami, dlatego ta pozycja książkowa bardzo do mnie trafiła, na pewno też ją wykorzystam jeszcze nie raz zawodowo  😉 Książka składa się z barw, barwnych plam, wygląda tak jakby ktoś pozlepiał kilka kartek, na których ktoś pracował farbami, bo znajdziemy oprócz bardzo realistycznych plam barwnych, kolorowe odciski palców, jakieś plamy z farby, kreski, mazaje... Kartki są "brudne" po to, żeby jak najgłębiej zatopić nas w świat kolorów i...mal...